wtorek, 30 lipca 2013

Francuz jak zimny, to i fajny - 4 pkt.

Coteaux du Layon 2011



Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - Carrefour i 26,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)
 

Jak rekordowy upał, to niechże już będzie na biało, ech… Lekkie złoto w kieliszku, słodycz - jednym słowem Coteaux du Layon za 27 zł z Carrefoura. Jak jest biała Francja, to czemu nie próbować?
W aromacie jest miło, choć to nie rasowe sauternes. Ale jest pysznie: miód, akacje, ananas, nieco może innego cytrusa. Gdy się nieco ociepla, nie jest już tak dobre! O tym niestety podczas takich upałów trzeba pamiętać w każdej sekundzie.

Gdy zimne, na języku jest pełne, szczypiące. Co najciekawsze, słodycz nie zaburza kwaskowatości - ta jest może średniej wagi, ale jest. I sprawia, że wino nie wydaje się mdłe. Na ciepło pycha ginie.
Trzeba tylko pamiętać o schłodzeniu, bo już na ciepło nie jest tak fajnie. Ale do pasztetów albo ciastek mamy dobre wsparcie, słodkiego winiacza w połowie doskonałego. Oby tylko był zimny!

 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 27 lipca 2013

Włoch wspaniale umięśniony i mocarny - 6 pkt.

Colli Amerini Rosso Superiore 2008

 
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Półka nieznana, prezent od Przyjaciółki
Do Ideału? - Już ciut, ciut!! (6 pkt.)

Co tam upały i jakaś zadziwiająca tęsknota - gdy termometr wskazuje powyżej 30 stopni - do picia tylko białych wynalazków, a już szczególnie portugalskich verde… Niech żyje czerwone czyli rosso!
A Colli Amerini Rosso Superiore 2008 to moc sama w sobie! Kupaż sangiovese (65 %), canaiolo (20 %) i Montepulciano d'Abruzzo (15 %) oddaje esencję albo raczej platońską ideę wina. Jest tu gdzieś owoc, ale raczej w przyjemnie zanikowej fazie.

Butelka stała odkorkowana przez kilka godzin, ale samo wino ledwo zaczęło otwierać przede mną swoje tajemnice. Alkohol w pierwszym aromacie wyczuwalny, ale absolutnie nie przesłaniający tego co znakomite - skóra, wiśnie, gdzieś w głębi mięta, może lukrecja. A w smaku pełne, mięsiste, charakterne. Oddające całe bogactwo ziemi pochodzące z owoców.
Takie wino włoskie to ja rozumiem. I uwielbiam. Tym bardziej, że śmiało można je pijać bez żadnego jedzenia - byle tylko rozkoszować się czystym smakiem. Bo do ideału tu już ciut ciut!!

 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 25 lipca 2013

Degustacja win tureckich w Wine O'clock

Białe owoce i czerwone łzy

Degustacja w szczycie - jest załoga Winicjatywy, i PoWINowaci, i gospodarz
Wielki kraj wielkich możliwości. Prawie jak my: duma z walecznego dziadka-ojca narodu Atatürka (taki w uproszczeniu nasz Piłsudski), niechęć do płacenia podatków, nieobliczalność za kierownicą. Turcja opisana stereotypowo. A wina? Takie, że to,  co przed chwilą napisałem, się nie liczy.
Win tureckich próbowałem na degustacji u importera - w wilanowskim WineO'clock, kameralnym winebarze w Miasteczku Wilanów, pełnym opisywanych już enomatów.  Były cztery białe i trzy czerwone producenta Kavaklidere, którego winnice są w centralnej i południowo-wschodniej Turcji.

Kolejnośc degustacji: Ancyra 2011, Vin&Art 2011 i Selection 2010

Gdy Ancyra Narince 2011 (54,50 zł) została wlana do kieliszka, uniósł się aromat jakby chardonnay. Ale narince to lokalny turecki szczep. A ja dałbym sobie uciąć, e… głowę. Ale potem zniknął i zaczął wychodzić charakterek zgoła inny - bardzo kwaskowaty, cytruskowy. O dłuuugim finiszu. Ja bym dał 4 punkty winiacza, a może nawet i pięć.
Niektórzy malkontenci twierdzili, że może korek, że może za ciepłe, ale… moim zdaniem otworzenie zimnej butelki nie pokazało błędów pierwszej. Wręcz przeciwnie - to drugie, schłodzone na tyle, że na ściankach pokazał się kondensat pary wodnej, okazało się zamknięte w aromacie. A w smaku może zimno podbiło kwasowość, ale czy to warto? Lekkie ocieplenie nie zaszkodziło.

Chardonnay na pewno jest za to w Vin&Art Cappadocia 2011 (60 zł). Razem z Narince. Aromat jest dzięki temu wyraźnie cięższy, dochodzi nieco pikantności. To wino na pewno przy schłodzeniu może zyskać. Wyższa cena o te 4,50 zł, ale warto. Mniejsze wrażenie robi Selection Narince Emir 2010 (70 zł). Ma mocne aromaty, owszem, fajną kwiatowość, ale na tle pierwszego i drugiego smakuje tak sobie.
Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011. Pyszne, ale drogie
Wrażenie robi oczywiście - choć cena wysoka 122 zł - Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011, którego krzewy uprawiane są na 900 m n.p.m.  Świetne wino, na 6 albo i 6,5 punkta w skali winiacza. Mega owocowe. Brzoskwinie w aromacie, a wyraźne plastry ananasa w smaku. Przy tym nie ma tu żadnej słodkiej kleistości. Szkoda, że wino niemal dwa i pół raza droższe niż podstawowe.

Ancyra Kalecik Karasi 2012 (54,50 zł) - pierwsze z czerwonych - masłowe nieco w pierwszym nosie. Ale potem się otwiera pięknymi czereśniami i wiśniami. Żywiołowe i świeże. Może za młode jeszcze. Alkohol z początku mocny, potem łagodniejszy.
Ancyra 2012, Selection i Vin&Art. I Izabela Kamińska
Wystarczy rok różnicy, by w połowie przemiany zastać drugiego czerwonego Turka - Vin&Art Kalecik Karasi Syrah 2011 (60 zł). Jest łagodniejsze, zaczyna być dżemowate - smakuje jak mocno dojrzałe albo nawet stare czereśnie. Po kilku minutach ujawnia się delikatna skóra, czekolada, trochę śliwka. Te 4,50 zł robi małą różnicę w cenie, ale w jakości…


Selection Okuzgozu Bogazkere 2010

Ale warto dopłacić do 70,50 zł, by dostać Selection Okuzgozu Bogazkere 2010. Co za charakter! I tylko 9 miesięcy dojrzewało w dębowej beczce. Mocno dojrzałe, troszkę przywodzące na myśl włoskie wina, z wyraźną czereśnią, skórą, może nutą pieprzu. Bez wątpienia najlepsze czerwone wino, które w dodatku nie kosztuje 2 czy 3 razy tyle co podstawowe.
Acha - co ważne - wszystkie te czerwone wina mają mięsiste ciało i regularne łzy na kielichu. Jakby jeszcze chciały dojrzewać w zaciszu butli, ale wiadomo - nie ma tak łatwo.

P.S.
Wina degustowałem na zaproszenie Wine O'clock

Francuz, trochę niemiecki, pachnący kwiatami - 6 pkt.


Edelzwicker Alsace Leon Boesch



Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - VinoTrio i 53 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

- To podstawowe wino producenta. Schłódź, spróbuj, opisz - poradził pan Dariusz z VinoTrio. Wydaje się to takie proste… Trochę myślałem, że jak z Alzacji, to taki będzie "Francuz z niemieckim przegięciem". A tu proszę - już z tropu zbił mnie korek. Prawdziwy, nie kapsel. No i nie żadna pianka. Prawdziwy twardy korek.
 
Piękny korek - twardy, męski! Nie jakiś tam flaczek!!!
A pod nim… łąka pełna kwiecia! Nie jakaś tam chłodne nordyckie gołoborze, mega mineralne (no, może troszkę), przywodzące na myśl zroszony nad ranem kamień graniczny na Linii Maginota.
Piękny złoty kolor, a poza tym sama radość, wiosna, kwiaty, zielona trawa, słońce. Mógłbym białe piersi ssać i gryźć po prostu i zapijać tym winem! Z kurczaka oczywiście te piersi…
Edelzwicker to taka mieszanka sylvanera, pinot blanc i muscata. Z francuskiej Alzacji. Jedyne mieszane w różnych proporcjach, nierocznikowane. Tu wyraźnie czuć, że ton nadaje muscat. Ale to dobrze. Polecane do drobiu ryb i sałatek. Rzeczywiście - do sałatek wyborne. Takich, co to pomidory i oliwki… Z nimi - albo i bez - mamy wino, któremu do ideału już tylko ciut, ciut!!

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 23 lipca 2013

Czerwona Australia z enomatów w Wine O'Clock

Serpico bije błazna i potwora,
ale cała trójca jest wyborna!

Tak się obsługuje enomat. Proste!

Dziś nieco filologicznie. Przed wojną było 3M: Miasto-Masa-Maszyna. A dziś się nieco zmodernizowało: jest Miasteczko-Kameralność-Maszyna. Oto kwintesencja nowego winnego lokalu Wine O'Clock w Wilanowie.

Jeśli na wprost spojrzymy na błyszczącą miedzią (jeszcze nie ukradli!) kopułę Świątyni Opatrzności Bożej, to po prawej mamy Wine O'Clock - kameralny lokal, którego tonąca w półmroku ściana imponuje maszynerią - enomatami. Czyli po polsku: dystrybutorami z winem.
W każdej maszynie 8 butelek. Tu czerwień!
Osiem przeszklonych lad mieści w sumie 40 butelek. Są otwarte, ale - przynajmniej w teorii - nie powinny się zbyt szybko utleniać. W miejsce po winie pompowany jest azot, maszyna utrzymuje wino w odpowiedniej temperaturze (można ją dowolnie zaprogramować), a kto chce, podchodzi i może spróbować wina bez kupowania całej butelki! Wystarczy włożyć kartę z czipem, podstawić kielich i wcisnąć guzik. Maszyna naleje próbkę (np. za 2,40 zł), średni kielich albo duży (bodaj 175 ml). I już!
O rieslingach i gewurztraminerach to ja tu pisał zbyt dużo nie będę, bo wielki ich fan Marcin Jagodziński (Enofaza) na Winicjatywie opisał je znakomicie. Ale nie tylko nordycka biel została zamknięta w Enomatach. Jest też tu trochę wspaniałej czerwieni!

Mother of all Harvest z komiksową etykietą

Wino Mother of all Harvest producenta First Drop to australijskie wino… włoskie - Tempranillo, Nebbiolo, Barbera. Wino  z krzykliwą komiksową etykietą (49 zł za butelkę) jest wyborne. Owocowe, że uch! A przy tym średnio mocarne. Nie wydaje się zbyt ciężkie.

Delikatne, a 100 proc. Shiraz! Mother's Milk

Przy nim Mother's Milk (75 zł za butlę) jest oazą delikatności. 100 proc. shiraza, ale bardzo łagodnego, lekkiego, wręcz wiśniowo-czereśniowego. Ktoś, kto lubi zdecydowanie esencjonalną pigułę shiraza, będzie zdziwiony.  

Harry's Monster! Potwornie - wiadomo - dobry

Oznacza to, że powinien sięgnąć po… potwora! Czyli po Harry`s Monster Giant Steps 2006. Butla co prawda 92 zł (próbka 25 ml kosztuje 4,60), ale aromat i smak są tego warte. Niezwykła etykieta z głową potwora na szyi. Pachnie ziołami i skórą. Wybornie pikantne!

Mitolo Jester mocno uderza alkoholem (14,6 proc.)
Myślałem, że po takim monstrum już mnie nic nie zaskoczy. A jednak… Mitolo Jester McLaren Vale Cabernet Sauvignon 2011 - z błaznem na etykiecie - najpierw uderza alkoholem (14,6 proc.). Mocna czereśnia, goździk, troszkę ziołowe, w smaku nieco żelaziste. Ale ta żelazistość to może przypadek, bo zmieszaliśmy wino z dwóch butelek. Z drugiej było nieco inne. Cena - 58 zł. Próbka 25 ml - 2,90 zł; Kieliszek 125 ml - 14,50 zł.


Mitolo Serpico: pycha, choć cena wysoka

Dokładnie trzy razy tyle - 174 zł - kosztuje prześwietne Mitolo Serpico 2009! Jak już przełkniemy cenę, to rozkoszujemy się australijskim winem zrobionym z francuskiego cabernet sauvignon włoską metodą amarone. Efekt oszałamia bardziej niż cena: głęboka czereśnia, skóra, wyraźne taniny wgryzające się w policzki i długaśny finisz, zostający na podniebieniu. Tak oto Serpico pokonał i potwora, i błazna. Tym, których odstrasza cena, pozostaje pocieszenie: na szczęście można kupić kieliszek z enomatu!

poniedziałek, 22 lipca 2013

Francuzik ze spółdzielni, który pożąda dekantera - 3 pkt.

Cotes du Rhone Reserve Les Dauphins 2011



Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Leclerc na Ursynowie i 29,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)

Dziś Dzień Stylu Zerowego - pogodowo. Ani za gorąco, ani za zimno. Kto chce, ubiera tiszerta, inny marynarkę i jedzie po pracy do Leclerca - legendarnego na Ursynowie, w którym (czasem) są dobre wina. I ulega złudzeniu marketingowemu - nieco na życzenie i programowo.
Les Dauphins to wielka spółdzielnia winiarska. A jak wielka - i cena na półce w Polsce nie przekraczająca 30 zł - to wino doskonałe być nie może? Od czego test!

Wrażenia? Mieszane, jak wino w kielichu. Bo oto po wydłubaniu piankowego sztucznego korka w nochala uderza alko-aromat. I to mocny! 13,5 proc., bardziej przywodzący na myśl produkty z Chile z mocnym alkoholem, który przykrywa aromaty takim futerałem, że mało co się wydostaje na zewnątrz.

A to co się wydostaje, nie jest tak proste i radosne jak Cotes du Rhone z Lidla (to, którego już pewnie nie uświadczymy). Jest troszkę czarnej porzeczki, pieprz, skóra, trochę tytoniu - gdy agresywnie wciągamy powietrze przez szpary między zębami. Problem tylko taki, że bardzo to mało subtelne.
Jak się zachowuje, gdy skażemy taką rezerwę na postój i "areszt wydobywczy" aromatów? Przeżyjemy niespodziankę. Bo winiacz zyskuje. Tak o punkt albo i… półtora. By stać się winiaczem, który nawet może być. Tylko czy dla wina za 29,99 zł trzeba używać dekantera, lodówki i czasomierza?

 
Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 20 lipca 2013

Australijczyk ciężkiej, choć letniej, wagi - 6 pkt.

Jacob's Creek Chardonnay Reserve 2009



Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i ok. 40 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Mikroskopijne bąbelki unoszące się w kielichu po trzech minutach znikają i zostaje samo czyste złoto z aromatami zupełnie innej półkuli, końca świata: brzoskwinia, trochę cytrusów, gdzieś tam w głębi cytrusy…
Chardonnay Reserva Jacob's Creek jest tłuste, mięsiste. Mój język to wyraźnie czuje. Potem jest kwaskowatość i zielone jabłuszka - pycha. Średnio długo się utrzymuje, ale jest tak przyjemne, że ręka raz jeszcze wyciąga się w stronę kielicha.

Chardonnay - żadna to nowość - potrafi być tak plastycznie ukształtowane przez winiarza, że aż przedobrzone. Czasem można trafić na charakterystyczną pyszność, czasem na dziwactwa. Tu na szczęście takiego dziwactwa nie ma. Może nie ma też wyjątkowo idealnej pyszności, ale w tę stronę ta rezerwa ma o wiele bliżej.
Kilka dni temu opisałem - i oceniłem na 5 punktów - musujące muskato JC. Tamto było pyszne do szarlotki, na deser, jako rozrywka. Jak plażowy koszykarz. A chardonnay reserve jest jak poważny gracz wagi cięzkiej. To wino, któremu do ideału już tylko ciut, ciut!!

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 17 lipca 2013

Węgier przyjemnie pieprzny - 6 pkt.

Egri Korona Borhaz Egri Bikaver 2009

 


Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Nasze Przysmaki i 39 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)
 
O skarbach na Żoliborzu pisałem już - w sklepiku Nasze Przysmaki różniutkie węgierskie cudeńka. W tym niedrogie, a pamiętam jako nienajgorsze - wina Egri Korona. Po raz pierwszy próbowałem ich rok temu w Egerze właśnie. Pamiętam, że nie kosztowały majątku, ale za to w smaku były nawet fajne.
Jak wrażenia po roku? Nie jest źle. W nosie od razu po odkorkowaniu maślane, tłustawe, pełne. Potem jest tytoń, trochę pieprzu, skóry. Smak bardzo fajny: mocny i ostry. Jakby doprawione ostrą przyprawą wino!

Tanin nie czuć tu za wiele, ale ta kwasowość - czy też przyprawowość - tak stymuluje ślinianki, że coś by się schrupało do tej butli. Koniecznie coś z węgierskiej kuchni oczywiście. Bo takiej byczej krwi do doskonałości już tylko ciut, ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 16 lipca 2013

Australijczyk do szarlotki... akurat! - 5 pkt.

Jacob's Creek Moscato Sparkling

 


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i ok. 34 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)
 

Nie ma jak zakończyć tygodniowego winnego resetu (7 dni bez kropelki!) degustacją czegoś wystrzałowego! Korek puch wyskoczył z lekko niebieskiej australijskiej butli i do kielichów polała się musująca zawartość.
A że świetnie schłodzone w butelce, to i pić przyjemnie! W nosie lekko orzeźwiające - szczególnie skaczącymi bąbelkami, ale w ustach słodycz. Z lekko tylko kwaskowatą nutą, ale generalnie dobre, niezobowiązujące, nienapuszone wino na lato. Zamiast napuszonego "kwachowatego" szampana za dziewięć dych albo ruskiego igristnoje za 4,50 (to raczej w okolicach drugiej połowy grudnia). Choćby po to, by student mógł uczcić wrześniową sesję, a pracownik korporacji powrót do ukochanej pracy. Albo może zaczekać do stycznia, do sylwestra!

Powyższe oczywiście to żarty, ale Jacob's Creek Moscato Sparkling - tak już na poważnie - jest smaczne. Może nie zadowoli poszukiwaczy wytrawności, ale win deserowych na pewno tak. Dobrze komponuje się z szarlotką czy sernikiem, a i z pleśniakiem nie koliduje. Po prostu wino, któremu do ideału musującego jeszcze troszkę brakuje!
 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 6 lipca 2013

Australijczyk z goryczką na upał - 5 pkt.

Jacob's Creek Sauvignon Blanc 2012


Półka - nieznana

Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i 22-29 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
Upał, upał… Kocham to. Najbardziej wówczas, gdy się pędzi rowerem po wylanej asfaltem, ale jeszcze niedokończonej obwodnicy. Jest tylko słońce, niebo i żar z góry, z dołu, z boku... Jak w Australii. A potem powrót do domu i kurier przynosi niespodziankę - paczkę od Pernod Ricard Polska z winami Jacob's Creek.

To fajne wina. O jednym - bardziej czerwonym niż różowym - pisałem już kilka postów temu. Teraz z kartonu do lodówy powędrowało sauvignon blanc. Czyste, świeże, zimniutkie… Na taki upał jak znalazł! O delikatnym słomkowym kolorze, prawie przezroczystym. Gdy próbowałem pierwszy raz, odnotowałem jako "przyjemne, ale bez tak cienkiego posmaku jak inne sauvignon blanc" - tu czuć w nosie jabłuszka, tropikalne owoce, a w smaku goryczkę i kwasek. Pasowałoby idealnie do pysznej przekąski.
Napisałem też w swoim kajecie, że "zyskuje, gdy jest nieco cieplejsze niż wzorcowe 10-12 stopni". I to też prawda! Trochę ciepła nie szkodzi Australijczykowi, choć najlepsze jest wówczas, gdy wyjęte po kilku godzinach z lodówki. Wówczas do idealnego winiacza jeszcze tylko troszkę brakuje!
 

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 4 lipca 2013

Węgier przyjemny, z finiszem dłuuugaśnym - 5 pkt.

Muscat Chateau Verpelet



Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Węgierski Sklep Nasze Przysmaki i 29 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)
 
 
Będzie rocznicowo - przy drodze wyjazdowej z Egeru stoi mała jaskinia, a raczej trzy. W środkowej wielki postawny Węgier z dłońmi jak bochny. Ja coś mu klaruję po angielsko-niemiecku, a on mi przerywa i pyta po polsku (no, może z brzydkim akcentem):
- Białe czy czerwone?
- Białe - odpowiadam, rumieniąc się nieco.
- Muscat! - wskazuje na bekę. - Proba?
- Proba! - odpowiadam i smakuję. Już czuję te kwiaty i słodycz, chodny nieco kwaskowaty likier. Szkoda, że taka mała "proba". Kupiłem, ja głupek, tylko dwa litry. Czerwonego też tylko dwa.
 
Nawet, gdy minął wstyd, że po węgiersku znam pewnie z osiem słów (napisałbym, ale pewnie poprawnie bym nie wymówił), to pozostał żal. Plułem w brodę sobie jeszcze przed słowacką granicą, a co dopiero w domu. Bo zawartość plastikowego dwulitrowego baniaka była świetna. I kosztowała tyle co butelka muskata (0,75 l) w żoliborskim sklepie z węgierskimi winami Nasze Przysmaki.
 
Tamten muscat jest jak legenda, ale ten z Żoliborza nie okazał się gorszy. W nosie są kwiaty, ananas, renklody, cała letnia łąka! W ustach kwasowe, ale w sposób tak cudownie okrągły i dłuuugi.
 
Całość tak fajnie pasuje do słodkości (bo to półsłodkie wino), że aż nie sposób dać mniej niż… piątkę. Tym bardziej, że nawet ciepłe nie jest złe. Ale gdy jest chłodne, to wiadomo - do doskonałości jeszcze mu tylko troszkę brakuje!
 
 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

Grands Crus de Bordeaux w Warszawie

Rocznik 2010 świetny, ale będą lepsze!
I pewnie droższe, bien sur...

Goście zaraz będą...

- 2009 i 2010 to wielkie roczniki naszych win, wybitne, porównywalne z rocznikami 1959 i 1961. Idziemy w stronę pełnej naturalności wina, w stronę wierności ziemi, a nie w stronę techniki wykształconej przez człowieka. To trudna droga, wymagająca wielkiej inteligencji. Ale wierzę, że następne roczniki będą jeszcze lepsze. To zasługa naszych winiarzy, którzy się rozwijają, a dla tego, kto się nie rozwija, nie ma wśród nas miejsca - zapowiada Olivier Bernard, prezes związku Grands Crus de Bordeaux, który otworzył w Arkadach Kubickiego u podnóży Zamku Królewskiego w Warszawie wielką degustację Grands Crus rocznik 2010.
Olivier Bernard, prezes związku Grands Crus de Bordeaux i Michel Oldenburg z UBIFRANCE
Co to Grands Crus? Każdy amator win słyszał nazwy Pomerol, Margaux, Pauillac, Saint-Émilion - to tylko niektóre z okręgów i apelacji Bordeaux, z których pochodzą sławne wina. Te z niektórych posiadłości, które wchodzą do związku Grands Crus de Bordeaux, są przy okazji potwornie drogie. Cena 100 euro za butelkę w sklepie nie jest niczym nadzwyczajnym. Ale zdarzają się i droższe.
Cenę kształtują tzw. negocjanci - pośrednicy, którym winiarze sprzedają swoją produkcję. - Moje wino na półce w sklepie kosztuje sto euro za butelkę, a ja sprzedaję negocjantowi za 34 euro - mówi przedstawiciel Château la Lagune (Haut-Médoc). Zapytany, czy dobrze być pośrednikiem, tylko się uśmiecha. Wino świetne, okrągłe i łagodne. Mieszanka cabernet sauvignon (60 proc.), merlot (30 proc.) i petit verdot (10 proc.). Pycha - szczególnie na tle niektórych niedojrzałych, bardzo tanicznych, kwaśnych win z Pessac-Léognan, które będą pewnie pyszne za 4-5 lat.

Papierek lakmusowy "ziemistego" rocznika - Château Giscours

Tylko czy im droższe, tym lepsze? Niekoniecznie. Spróbowałem ok. 50 win z rocznika 2010. Według prezesa Oliviera Bernarda to rocznik "wina ziemistego, księżycowego, raczej zimnego, męskiego". Pięknie brzmi i marketingowo, ale istotnie w niektórych przypadkach tę ziemistość istotnie dało się czasem wyczuć. Takie było np. Château Giscours. Mocno ziemiste już w aromacie, w smaku zaokrąglone i… wzorowe.

Przyznam się, że wiele win smakowało mi - nie nowość żadna - podobnie. Nic w sumie dziwnego, jeśli zważyć na słowa prezesa, że wszyscy producenci wkładają serce w pracę, a ziemia - na której żyją jako bliscy sąsiedzi - wkłada swój pierwiastek w wino. Zadziwiające jednak jest to, jak niewiele smakowo dzieli wina za 80 zł od tych win, których butelkę trzeba kupić w sklepie za sześciokrotnie wyższą cenę. No, ale to potęga marketingu.


Château Pape Clément - piękno białego ciała!

Z win białych wytrawnych zachwyciły mnie szczególnie Château Pape Clément i Château Larrivet Haut-Brion. Pierwsze (51 proc. sauvignon blanc, 33 proc. semillon,  13 proc. sauvignon gris i 3 proc. muscadelle) za apetyczny dojrzały ananas w aromacie i piękne ciało. Mocno kwasowe w finiszu, zachwycające doskonałością. Cena? ok. 160 dolarów za butelkę. Larrivet Haut-Brion Blanc (czterokrotnie tańszy według wine-searcher.com) jest jeszcze bardziej kwasowy z przyjemnie długaśnym finiszem.

Château Malartic-Lagraviere jeszcze czeka na swoją chwilę

Przy nich Château Malartic-Lagraviere (80 dolarów) jest bardziej wytrawny, jeszcze bardziej kwasowy - ale testowanie tego wina teraz to trochę jak jazda porsche tylko na pierwszym biegu. Czuć moc, ale wino jeszcze zbyt młode! Podobnie jest w przypadku Château de Chantegrive oraz Domaine de Chevalier.
A czerwone? Żal, że nie można było spróbować najsłynniejszych - Château Mouton Rothschild, Château Cheval Blanc, ale było za to mnóstwo innych smakowych wspaniałości. Od niedojrzałych jeszcze, strasznie ściągających usta win, w których zielone szypułki tak dominowały, że wydawało się, że można je z ust wyjąć.

Château Canon - jeszcze mocno niedojrzałe. Cena? Bagatela na Zachodzie 160 dolarów za butlę

Tak smakowało mi m.in. Château de Chantegrive, Domaine de Chevalier, Château Canon (160 dolarów za butlę - bardzo taniczne, dykretne w aromacie), czy Château Desmirail (ok. 35 euro we francuskich sklepach).

Château Brane-Cantenac z Margaux - co za głęboki kolor, a i smak też!

W stanach średnich znalazłem Château Brane-Cantenac z Margaux - o przepięknie ciemnym kolorze, z aromatami śliwek i czarnej porzeczki, Château La Tour de By (ok. 18 euro we Francji na sklepowej półce) czy nieco lepszy Château de Camensac (30 dolarów za butlę) o zachwycającym mocnym aromacie czerwonych owoców, ale o smaku jeszcze młodym, choć agresywnych tanin już mało. Eleganckie jest już Château La Tour Figeac, spójne, ale nie zachwyca szczególnie.


Château La Couspade - kredowe, z okrzesanymi taninami

Ziemistość - o której wspomniał prezes Olivier Bernard - reprezentują wybitnie dwa wina z Saint-Emilion: Château Franc Mayne i Château La Couspade. Obydwa nieco kredowe, z okrzesanymi taninami, które czujemy gdzieś daleko w głębi, w finiszu. Ziemiste o niezwykle pysznym smaku jest Château la Cabanne (Pomerol).

Château la Cabanne - ziemiste, ale pycha!

A te bardzo dobre wina - niekoniecznie te, za które trzeba dać się pokroić? Były i takie - pysznym i wyjątkowym winem jest Château la Louviere, z aromatem kawy, czekolady. W smaku już gotowe, już dojrzałe. A to - jak tłumaczy Florence Ducross - zasługa bardzo późnych zbiorów w jednej z części winnicy. Stąd i aromat i smak wyjątkowe.
Florence Ducross z Château la Louviere
Dobrze smakuje także Château Larrivet Haut Brion oraz Château Malartic-Lagraviere, który już za dwa lata ma być pięknie dojrzały. Mocą razi Château Smith Haut Lafitte - wprawdzie pierwszy aromat to uderzenie mocnego alkoholu (14,5 proc.), ale już w smaku jest pyszne, lekko taniczne, o średnim finiszu, zachwyca elegancją.


Château Smith Haut Lafitte - jest i moc, i elegancja

Bardzo dobre wydają się być takie "krainy łagodności" z Pomerola, jak Château Clinet, Château Gazin (nieco miętowy) i Château Maucailou - solidne, lekko taniczne, ale krągłe.
Château Gazin z miętowym nieco aromatem
Za jaką czerwień dać się pokroić? Mojemu podniebieniu najlepsze wydały się wina z Haut-Medoc, Medoc, Margaux, jedno z Pauillac i jedno z Saint-Estephe. Château de Pez - to jest siódemka winiacza (ok. 50 dolarów). Świetne, głębokie, nieco śliwkowe.

Château de Pez - 7 punktów w skali Winiacza!

W granicach tej samej ceny jest elegancki Paulliac Château Haut-Bages Liberal. Niestety, na degustacji niezdekantowany, z osadem. Ale co tam… Świetny, pyszne, głębokie wino - dałbym między 6 a 7 punktami Winiacza!


Château Beychevelle - drakkar wiedzie w krainę świetności

Tej samej klasy jest Château Beychevelle (ok. 100 dolarów za butelkę), okrągłe, mocne, świetne, jeszcze młode, ale już pokazujące mięsistość. Château Prieure-Lichine jest ociupinkę słabsze, ale i tak dostałoby szóstkę.

Château Kirwan - po prostu klasa. Zachwycające wino!

Jeszcze ostatni cios przyjąłbym w obronie Château Kirwan - po prostu klasa! Krągły aromat i smak, świeże i dębowe zarazem, wyważone. Zachwyt. Nie wszyscy zachwyt tym winem podzielają (Wojciech Bońkowski z Winicjatywy nie podziela), ale cóż: de gustibus... Dostępne w Polsce, ale problem w tym, że straszliwie drogie! U Roberta Mielżyńskiego za 346 zł.

Średniak z Sauternes - Château de Fargues

Co do słodziaków z Sauternes - deseru degustacji - można powiedzieć krótko: wspaniałości z jednym średniakiem: Château de Fargues. Dałbym tak 4 winiaczowe punkty, bo owszem, oaza słodyczy, ale w smaku syropowate, nic nadzwyczajnego.
Château Guiraud z ciekawą nutką kwiatową

O niebo lepsze były Château de Rayne Vigneau (kwiatowe, pełne ciężkiej słodyczy) i Château Doisy Daëne (bardziej kwasowe, gęste aż od słodyczy). Ciekawą nutkę miało Château Guiraud (niestety 309 zł za butlę w VinoTrio). Więcej sauvignon blanc dało posmak czegoś kwiatowego wśród ananasów.
Ale perełką wśród rodzynków jest niewątpliwie Château la Tour Blanche. O najświetniejszym aromacie wśród wszystkich zmakowanych sauternes, rodzynkowy, z kwasowością tak wyważoną i miękką jak zawieszenie francuskich prezydenckich citroenów.
Czy taka impreza w Polsce ma sens? Skoro wina w cenach straszliwych, z reguły  niedostępne - a jeśli już, to z wyjątkowym przebiciem? Różnie można to odbierać. Ja jestem za. Chwała i brawa dla UBIFRANCE za świetną organizację i doskonałe warunki degustacji (choć czasu było o godzinkę lub pół za mało). Czekam ze zniecierpliwieniem na przyszły rok - bo warto czasem posiorbać ideału.

Sam prezes wie, że warto posiorbać :)

środa, 3 lipca 2013

Austriak tak kwasowy, że aż miło - 6 pkt.

Malat Grüner Veltliner 2011 Höhlgraben


 
Półka - nieznana

Gdzie i czemu tak drogo - Prezent od przyjaciółki
Do Ideału? - Już ciut, ciut!! (6 pkt.)

 
Jedno z niewielu ostatnio w winiaczu win, których smak nie wziął rozwodu z aromatem. Czyli nie jakieś tam stare dobre małżeństwo, ale po prostu para kochanków jakby! I pomyśleć nie z Francji czy Włoch gorących, ale z… Austrii.

Malat to Austriak w niepozornej butelce. Ale jakiego ducha owa niepozorność ukrywa! Pierwszy aromat, jaki się ujawnia, aż miło: kwiatowo-ananasowy. Potem wypływa cała reszta - owocowa łąka, ale i miód!

A jeśli spróbujemy, to jest tylko lepiej - smak przyjemnie kwasowy, że aż miło. I ten wspaniały kwas się rozchodzi we wszystkich kierunkach , wrzyna się w podniebienie, a ślinka leci aż miło. Co najciekawsze idealne jako aperitif przed superkolacją, ale znakomite także gdy jest w temperaturze pokojowej. Taki Austriak do winiacza idealnego ma już tylko ciut, ciut!!

 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!