Cumulus
Climbing Shiraz 2010
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Wine
O'clock i 51 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6
pkt.)
U nas zacznie się
zima, a tam lato… Australia. Dziś na tapecie Climbing Shiraz 2010
z australijskiej winnicy Cumulus (ok. 500 hektarów, właścicielem są portugalscy inwestorzy) kupione - latem jeszcze, a jakże - w
wilanowskim Wine O'clock. Korka brak, jest metalowa zakrętka, nie ma celebry
przy otwieraniu. Szkoda. Za to, jak dobrze jest potem…
Od razu po otwarciu
- pierwszy nos - przywodzi na myśl Europę. A ściślej rzecz biorąc - Węgry.
To jest o tyle lepsze, że tańsze o jakieś 10 zł, no i dostępne w Polsce. Uderzają w nos czarne porzeczki, śliwki, charakterystyczna cierpkość, jaką miało ostatnio smakowane wino z Egeru. W sumie nic dziwnego, że miało, bo w Föld és Lelek 2007 było 16 proc. shirazu.
W Climbingu czuć podobne nuty. Tyle, że tu są po dłuższym natlenianiu bardziej goździkowe, choć wcześniej pojawia się tost, echa czekolady... W smaku najpierw sprawia wrażenie jakby niedojrzałego - lekko jest cierpkie, ale to znika i to szybko. Ściągające wnętrze taniny są fajnie ułożone, wyraźne, ale nie dominują nad całością. Całość świetnie zaostrza apetyt na pyszną pieczeń.
Nazwa Climbing (wspinaczka) wzięła się stąd, że winnice są położone powyżej 600 m, na stokach. I czuć, że wino świetnie się wspina do ideału. Zostało już tylko ciut ciut!!
Wino na 6 pkt. w 7-stopniowej skali
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz