Świeżość i cytrusy z wiaderek z lodem
Tu jeszcze tłoku nie widać
Festiwal wina trwający 10 bitych godzin to błogosławieństwo -
przez pierwsze dwie godziny próbujemy białych, potem czerwonych, potem przerwa
na kąpiel, domowy obiad, spacer i powrót - by się upewnić, czy pierwsze wybory
były trafne. Za to więc sława i chwała Centrum Wina! A było czego próbować.
Dziś tylko o białych.
Australijczyk jakoś bez pieprzu
Australijskie 30 Mile Sauvignon Blanc (22 zł) miało być o
smaku dzikich jagód i pieprzu, ale tego pieprzu niewiele. Za to smakowało świeżością.
Dobrze schłodzone, ale na kolana nie rzucało. Winiacz dałby 4 punkty. Bardziej zdecydowane
było Possumus Three in the Pouch White (29 zł) też z Australii. Pomarańczowe w
aromacie dawało nadzieję na coś równie świetnego, ale w smaku niestety okazało
się gumiaste (2 pkt Winiacza).
Kiwi szybko zniknęło z outletu
O wiele lepszy był tańszy winiacz - Nowozelandczyk pakowany w
Europie. Kiwi Wine 2011 (15 zł!) - to miłe zaskoczenie. Pełen z początku ziołowych
aromatów i takiegoż smaku, potem przechodzi w kwiatowość, a po chwili w dojrzały
agrest. I takim agrestkiem zostaje. Ale może smakować. Winiacz dałby z 5
punktów. Kiwi nie wygrało konkursu na najlepsze wino Kocham Wino Fest, ale za
to takim się zainteresowaniem się cieszył, że szybko go wykupili.
Black Tower z kapuścianym aromatem
Niemiecki Black Tower Riesling 2009 (19 zł) nie taki fajny. Kiszono-kapuściany
w aromacie, bardzo tłusty w odbiorze. Jakby ta wieża z nazwy tam stała w
butelce i była zrobiona ze słodkiej winogronowej galarety. I powoli się
rozpuszczała w białej zalewie. Winiacz daje 2 punkty.
Na 5 punktów Włoch - Tormaresca Chardonnay Puglia (35 zł).
Bardzo rześkie, zupełnie nie jak chardonnay. Niemal bezbarwne w kieliszku.
Kwaskowe o wspaniałym łagodnym zakończeniu, pozbawione tej charakterystycznej
mulistości, którą da się wyczuć w nowoświatowych chardonnay. Aldiano Trebbiano
d'Abruzzo z kolei jak pitny miodzik. Ananasowo-miodowe, droższe, bo za 49 zł
(poza festiwalem 66,90 zł), ale wolałbym Tormareskę.
Aldiano (po lewej) jak pitny miodzik
Shaw & Smith Sauvignon Blanc pełne ciała i cudownie
jednorodne wino. Taki sam aromat i taki sam zapach, bez niespodzianek (59 zł na
festiwalu, a poza 89,90 zł). Trochę sosnowego lasu, trochę grejfrutów. Śmiało 6
punktów.
Albert Johnson Alan & Veitch Sauvignon Blanc i sąsiad
Stojący obok niego Albert Johnson Alan & Veitch Sauvignon
Blanc (59 zł) bardziej wyraźny w aromacie, ale w smaku łagodny. Mniej od
sąsiada kwasowy, ale też na 6 punktów.
Hugel - robi wrażenie
Wyraźnie słodkawy Gewurztraminer Hugel 2011. Francuz z
Alzacji. Niby ma być cierpki, ale jest tak aromatyczne, że strach! Z wyraźną
słodkością na tle poprzedników. To właśnie Hugel wygrał pierwszy plebiscyt na najlepsze
wino festiwalu. Może się podobać. Próbowany wieczorem, tuż przed końcem imprezy
(po mnóstwie czerwonych) robił lepsze wrażenie, niż na świeżo. Napisane stoi
jak wół w katalogu, że "uwodzicielskie". No i uwiodło… Na 5 albo i 6
punktów.
Eroica z USA szczypie, ale tylko na początku
Na tyle samo punktów Eroica Riesling Columbia Velly z USA (79 zł). Pychotka!
Szczypie w język, leciutko kwaskowy, ale tylko na początku. Potem przechodzi w słodkość.
Winiacz w finiszu pełny, bogaty. Podobnie jak i Roger Sauvestre Chablis Bourgogne
(119 zł za 1,5 litra!).
Szampany - pomarzyć o truskawkach...
Tak na zwieńczenie białych fajne bąbelki - Szampany: Nicolas
Feuillatte Brut Chardonnay Vintage (179 zł) i Jean de la Fontaine Millesime 2005
(100 zł). Pierwszy o wielkich bąblach w ustach. Jakby same się produkowały! Ale
bardzo owocowe. Jak to musi pasować do truskawek! Jean de la Fontaine o
mniejszych bąbelkach, bardziej purystyczny.
O tym, jak smakowały czerwone wina i jakie wino świetnie się komponuje do szaszłyka z kurczaka, ziemniaka i buraka, w następnym odcinku.