Kto jest winny? Portugalia!
Anselmo Mendes Vinho Verde Alvarinho Muros Antigos 2012 - z popularnym sklepowym Verde ma wspólną
nazwę. Ciężko w to uwierzyć, o ile się tylko spojrzy na kolor i spróbuje poczuć
aromat. Ot, verde. Ale smak! Uch, przyjemnie pieprzny i to jak długo! Znawczy
powiedzą o takim winie "mineralne", choć innych znawców to oburza i
rozsierdza. Mają "bekę" z tego powodu w środowisku, ale zostawmy ich
z ich problemami mineralności. Takie wino kosztuje ok. 60-70 zł na sklepowych
półkach.
Długi posmak i moc ananasa miało Esporão Alentejo Reserva Branco 2011. Świetne na 6 punktów winiacza! Dość kwasowe, młode, ale nie straszące cienizną. Też 60-70 zł. Ale jak smakuje do pieczonego świniaczka! I krewetek, i ostryg!!!
Dziwaczny winiacz, ale wart spróbowania to Borges Dão Touriga Nacional 2010.
Aromat i smak idą inną drogą. Ale to ciekawe, że czuć wanilię, czekoladę, a w smaku
zioła i to jakie! Bardzo ściągające pyszczek - jakbyśmy przegryźli pesteczki
winogron. Jak smakowałem, to miałem wrażenie, że smakuję KOMPLETNIE innego wina
niż wszędzie na świecie.Długi posmak i moc ananasa miało Esporão Alentejo Reserva Branco 2011. Świetne na 6 punktów winiacza! Dość kwasowe, młode, ale nie straszące cienizną. Też 60-70 zł. Ale jak smakuje do pieczonego świniaczka! I krewetek, i ostryg!!!
Drugim takim winem - tyle że stojącym o 3 szczeble wyżej - jest Luis Pato Beiras Vinha Barrosa 2005. Produkowane ze szczepu Baga. 18 miesięcy w beczce, 2 godziny w karafce i… zamknięte. Finisz niezbyt długi. Cudownie mętne, w smaku roztraja się rozkosznie. Nie smakuje owocem, ekstra wino do smakowania bez żadnego żarcia. I to by chyba było wino na 7 punktów skali Winiacza. W sklepach podobno za ok. 200 zł.
Quinta da Malhadinha Aragonês 2009 ciekawe, bo z aromatem eukaliptusa.
Robił je Australijczyk w fajny sposób, bo w aromacie suszone śliweczki, a w
smaku zioła. Pó de Poeira Douro Tinto 2006 to także ładny winiacz. Na 6,5
punkta. Tyle, że w pierwszym aromacie był troszkę zgniły. Ale machnięcie
kielichem 12 razy w prawo i fru, poleciało. Zrobiło się przyjemnie. Coś w tym może
być, bo kilka osób zgłaszało votum separatum w sprawie smaków win z różnych
butelek.
Dla amatorów
słodkości (przełknę sam z 50 ml) była East India Madeira 10 Anos. Słodycz
stopiona w bursztynie. Miliard razy lepsza niż Nalewka Babuni (o ile to
paskudztwo jeszcze istnieje).
Na hotelowej
antresoli człowiek ciśnie się przy człowieku - to degustacja win ciekawych, ale
i banalnych. Banalne było białe Bastardo. Jakoś tak jakby spozycjonowane
bardziej na bywalca dyskoteki na Ibizie latem niż intelektualisty w letni
wieczór na tarasie domu w Lizbonie.
Ciekawa butelka
to Periquita Reserva 2010 z katalogu Dobre Wina. Zero nachalności, zioła, jagody,
fiołki. Dobre było też Azul Portugal 2011 (z zieloną etykietką) z Douro to
ładne wino, choć bez zdecydowanego charakteru. Są dżemiki i zioła.
Periquita Reserva 2010
Pyszne było 2 Tintos Lima Mayer. Beczkowe, ale lepsze niż zachwalana Reserva Lima Mayer. Reserva delikatna jak muśnięcie piórka, mniej wyrazista. Ale i tak na 5 punktów Winiacza. Lima Mayer tegoż producenta było zgrabnie roztrojone w smaku. Jak pyszne Bordeaux.