sobota, 22 czerwca 2013

Australijczyk bez landryny - 4 pkt

Najbardziej czerwone z… różowych
 
Jacob’s Creek Shiraz Rosé patrzy na Warszawę
Widok z 22. piętra biurowca WTC w Warszawie to jest coś. A jeszcze gdy ma się świadomość, że gustowny bar jest po prostu… jedną z konferencyjnych sal biura Pernod Ricard Polska, to już zazdrość niejednego chwyta, że tak można mieć w robocie.


Bar? Nie, to sala konferencyjna. Tu się pracuje!

Ale nie o zwiedzanie samego biura chodzi, tylko o zamkniętą degustację dla klubowiczów dotrzechdych.pl australijskich win Jacob's Creek. W Polsce te wina są od dłuższego czasu w sklepach, choć - co przyznają sami przedstawiciele importera - to tylko ułamek oferty tej marki, jaką można kupić w Australii.
Na pewno będzie jeszcze okazja opisać poszczególne wina, teraz tylko o jednym, które zrobiło na mnie wrażenie największe. Może nie jedynie smakiem, ile bardziej… kolorem. Tak, tak, takie damskie podejście.

Jacob’s Creek Shiraz Rosé to chyba najbardziej czerwone z różowych win świata. Nie przypomina absolutnie żadnego z win różowych, które możemy spotkać na sklepowych półkach. No i nie ma tej odpychającego niektórych smakoszy słodkiej, ulepkowatej landryny w aromacie!
Jest troszkę dyskretnych malin (ale bardziej je czuć, gdy trochę się podgrzeje - gorzej jednak się pije) w aromacie, ale w smaku jest bardziej wytrawne. Zresztą, jest ze szczepu Shiraz, który daje mocne (często zabójczo mocne!), mięsiste czerwone wina!

Tu na szczęście nie ma zabójczych mocy, ale jest kompromisowa łagodność. Niektórym klubowiczom nie zasmakowało (zachwycali się innymi, jakże słusznymi smakami), ale ten różowy winiacz schłodzony w te cudowne upały będzie podchodzić i paniom, i panom. Tak na winiaczowe 4 punkty!
Kolor to nie przekłamanie aparatu. Jeszcze różowe czy już czerwone?
 

Wino można kupić w sklepach za ok. 29 zł. Degustowałem na koszt importera