Cotes du Rhone Reserve Les Dauphins 2011
Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Leclerc
na Ursynowie i 29,99 zł (zakup
własny)
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)
Dziś Dzień Stylu Zerowego - pogodowo. Ani za gorąco, ani za
zimno. Kto chce, ubiera tiszerta, inny marynarkę i jedzie po pracy do Leclerca
- legendarnego na Ursynowie, w którym (czasem) są dobre wina. I ulega złudzeniu
marketingowemu - nieco na życzenie i programowo.
Les Dauphins to wielka spółdzielnia winiarska. A jak wielka
- i cena na półce w Polsce nie przekraczająca 30 zł - to wino doskonałe być nie
może? Od czego test! Wrażenia? Mieszane, jak wino w kielichu. Bo oto po wydłubaniu piankowego sztucznego korka w nochala uderza alko-aromat. I to mocny! 13,5 proc., bardziej przywodzący na myśl produkty z Chile z mocnym alkoholem, który przykrywa aromaty takim futerałem, że mało co się wydostaje na zewnątrz.
A to co się wydostaje, nie jest tak proste i radosne jak
Cotes du Rhone z Lidla (to, którego już pewnie nie uświadczymy). Jest troszkę
czarnej porzeczki, pieprz, skóra, trochę tytoniu - gdy agresywnie wciągamy
powietrze przez szpary między zębami. Problem tylko taki, że bardzo to mało
subtelne.
Jak się zachowuje, gdy skażemy taką rezerwę na postój i
"areszt wydobywczy" aromatów? Przeżyjemy niespodziankę. Bo winiacz
zyskuje. Tak o punkt albo i… półtora. By stać się winiaczem, który nawet może
być. Tylko czy dla wina za 29,99 zł trzeba używać dekantera, lodówki i
czasomierza?
Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej
skali!