Białe owoce i czerwone łzy
Degustacja w szczycie - jest załoga Winicjatywy, i PoWINowaci, i gospodarz
Wielki kraj wielkich możliwości. Prawie jak my: duma z
walecznego dziadka-ojca narodu Atatürka (taki w uproszczeniu nasz Piłsudski), niechęć
do płacenia podatków, nieobliczalność za kierownicą. Turcja opisana
stereotypowo. A wina? Takie, że to, co
przed chwilą napisałem, się nie liczy.
Win tureckich próbowałem na degustacji u importera - w wilanowskim WineO'clock, kameralnym winebarze w Miasteczku Wilanów, pełnym
opisywanych już enomatów. Były cztery białe i trzy
czerwone producenta Kavaklidere, którego winnice są w centralnej i
południowo-wschodniej Turcji.
Kolejnośc degustacji: Ancyra 2011, Vin&Art 2011 i Selection 2010
Gdy Ancyra Narince 2011 (54,50 zł) została wlana do
kieliszka, uniósł się aromat jakby chardonnay. Ale narince to lokalny turecki
szczep. A ja dałbym sobie uciąć, e… głowę. Ale potem zniknął i zaczął wychodzić
charakterek zgoła inny - bardzo kwaskowaty, cytruskowy. O dłuuugim finiszu. Ja
bym dał 4 punkty winiacza, a może nawet i pięć.
Niektórzy malkontenci twierdzili, że może korek, że może za
ciepłe, ale… moim zdaniem otworzenie zimnej butelki nie pokazało błędów pierwszej.
Wręcz przeciwnie - to drugie, schłodzone na tyle, że na ściankach pokazał się kondensat
pary wodnej, okazało się zamknięte w aromacie. A w smaku może zimno podbiło
kwasowość, ale czy to warto? Lekkie ocieplenie nie zaszkodziło.
Chardonnay na pewno jest za to w Vin&Art Cappadocia 2011
(60 zł). Razem z Narince. Aromat jest dzięki temu wyraźnie cięższy, dochodzi
nieco pikantności. To wino na pewno przy schłodzeniu może zyskać. Wyższa cena o
te 4,50 zł, ale warto. Mniejsze wrażenie robi Selection Narince Emir 2010 (70
zł). Ma mocne aromaty, owszem, fajną kwiatowość, ale na tle pierwszego i
drugiego smakuje tak sobie.
Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011. Pyszne, ale drogie
Wrażenie robi oczywiście - choć cena wysoka 122 zł - Cotes
d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011, którego krzewy uprawiane są na
900 m n.p.m. Świetne wino, na 6 albo i
6,5 punkta w skali winiacza. Mega owocowe. Brzoskwinie w aromacie, a wyraźne
plastry ananasa w smaku. Przy tym nie ma tu żadnej słodkiej kleistości. Szkoda,
że wino niemal dwa i pół raza droższe niż podstawowe.
Ancyra Kalecik Karasi 2012 (54,50 zł) - pierwsze z
czerwonych - masłowe nieco w pierwszym nosie. Ale potem się otwiera pięknymi
czereśniami i wiśniami. Żywiołowe i świeże. Może za młode jeszcze. Alkohol z
początku mocny, potem łagodniejszy.
Ancyra 2012, Selection i Vin&Art. I Izabela Kamińska
Wystarczy rok różnicy, by w połowie przemiany zastać drugiego
czerwonego Turka - Vin&Art Kalecik Karasi Syrah 2011 (60 zł). Jest
łagodniejsze, zaczyna być dżemowate - smakuje jak mocno dojrzałe albo nawet stare
czereśnie. Po kilku minutach ujawnia się delikatna skóra, czekolada, trochę
śliwka. Te 4,50 zł robi małą różnicę w cenie, ale w jakości…
Selection Okuzgozu Bogazkere 2010
Ale warto dopłacić do 70,50 zł, by dostać Selection Okuzgozu
Bogazkere 2010. Co za charakter! I tylko 9 miesięcy dojrzewało w dębowej beczce.
Mocno dojrzałe, troszkę przywodzące na myśl włoskie wina, z wyraźną czereśnią,
skórą, może nutą pieprzu. Bez wątpienia najlepsze czerwone wino, które w
dodatku nie kosztuje 2 czy 3 razy tyle co podstawowe.
Acha - co ważne - wszystkie te czerwone wina mają mięsiste
ciało i regularne łzy na kielichu. Jakby jeszcze chciały dojrzewać w zaciszu
butli, ale wiadomo - nie ma tak łatwo. P.S.
Wina degustowałem na zaproszenie Wine O'clock