Egri
Bikaver Villinger
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Łup
z Egeru i ok. 11 zł (zakup
własny)
Do Ideału? - W połowie
doskonałe (4 pkt.)
Węgierski Eger powitał mnie takim uderzeniem gorąca, że aż
przysiadłem. W Polsce też upały, wiem, ale te nasze jakieś oswojone raczej. A
tam - dzikość po prostu i gorąco bijące z powietrza, wody (termalnej, a jakże)
i ziemi.
Trochę chłodu udało się znaleźć za to w egerskich sklepikach,
które nieco obejrzałem pod winnym kątem. I przywiozłem co nieco, by owo dzikie słońce
sobie przypominać. Egri Bikawer Villinger stało niepozornie na półce wśród
tańszych nieco miejscowych win. Ot, wino za jakieś niespełna 600 czy 800
forintów (chyba, bo z biciem w piersi przyznam, że rachunek zapodziałem). Cena
forinta w momencie zakupu? Za 1000 forintów 15 zł 50 gr.
Aromat? Ciekawy, bo bardziej ziemisty niż owocowy. Zupełnie
inny niż to, co niegdyś w Polsce sprzedawano pod etykietą "byczej krwi".
W nosie czuć kredę, ale też zioła, las, trawę.
Usta są troszkę mniej ciekawe - to wino nieco kwaskowate.
Może ta słoneczna dzikość egerskiego słońca? Ale daje się pić nawet z
przyjemnością. Szczególnie do szynki
pieczonej w sosie z przywiezioną papryką…
Jakbyśmy my mieli - w Polsce, w sklepach - swoje krajowe wina
o takiej jakości nawet za równowartość 18 zł, to ja uznam, że w naszym kraju
pełnym głupoty i chciwości "coś pękło i coś się skończyło".
Winiacz na 4 pkt. w 7-punktowej skali!