Col de l’Estrade
Saint-Chinian Roquebrun 2011
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent
od Francuskiego Łącznika i 5,50 euro (ok. 23 zł)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6
pkt.)Czas rozpocząć jesienną (a może już zimową) paczkę od Francuskiego Łącznika. W niej pięć butli - wszystkie czerwone. Jak krew… czyli burgunda nie ma! Jest za to - i pójdzie na pierwszy rzut - Col de l'Estrade 2011. Wino niemal czarne, na początku średnio intensywne w aromacie, ale z czasem świetnie się otwierające.
Kupaż czterech szczepów - Syrah, Grenache, Mourvèdre i Carignan. Tego pierwszego jest 40 proc. i tę dominację tu świetnie czuć. Jest trochę jak Cote-Rotie - dzikie, lekko nieokiełznane. Takie jak to z oferty Lidla - z tym, że to kosztowało ok. 23 zł, a w markecie na L. trzeba dać trzy razy tyle! Ponieważ to z Francji, to wychodzi taniej niż kupić podczas "winnych świąt" w ursynowskim Leclercu (co prawda inny rocznik - opisała to Winicjatywa).
Wkładamy nos do kielicha i oto jesteśmy w Langwedocji! Jeżyny, pieprzność, goździkowe tła, trochę ziół. Potem gdzieś nawet goryczka czarnej prawdziwej czekolady.
Smak? Pięknie złożony - choć na początku taniny agresywne, atakujące język. Jakby zielone, jakby jeszcze czekało. Aha, naprawdę warto poczekać po otwarciu butelki, może zdekantować. Po kilku godzinach nabiera łagodności.
W finiszu długie. Świetne. Wszystko to - ech - świadectwo słońca, którego przez długie miesiące nie zobaczymy. Chyba że na zdjęciach. Na przykład z południowej Francji, skąd przyjechało to wino - któremu do ideału brakuje już ciut ciut!!
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!