Domaine Rieflé Riesling
2012
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Dom Wina i ok. 60 zł (próbka importera)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)
Paczka niemal Mikołajkowa przyszła niespodziewanie - i odczekała akurat na rodzinne przyrządzanie krewetek. Bo w środku paczki tkwił alzacki riesling Domaine Riefle sprowadzany do nas przez krakowski Dom Wina.
Żadnej nakrętki, tylko uczciwy korek. Po jego usunięciu wino jakoś w nos nie uderzyło - w sumie wzorcowo schłodzone, więc z drugiej strony nic dziwnego. Ale nawet w miarę nagrzewania się aromat do najbujniejszych nie należał.
Był raczej średnio intensywny. Ale za to całkiem przyjemny - i wzorcowo letni! Trochę trawy, trochę kamienia. Na końcu, po opróżnieniu kielicha i częściowym odparowaniu resztek, zostały nuty południowych owoców, może też jabłek. Ale bardzo odległe.
Smak był za to bardziej sugestywny, nieco mocniejszy. Były tu i zielone jabłka, i cytrusy. Ten riesling nie jest tak "stalowy" w smaku jak austriaccy kuzyni (nie jest też na szczęście tak kosztowny), tylko bardziej kwiatowy, mocno cielisty. Kwasowość nie jest z cyklu kwasów-alfa - wyżerających jaskinie w podniebieniu, ale raczej grzeczna, bardziej obecna jako "przyjaciel rodziny" niż gospodarz domu.
Z krewetkami w czosnkowych nutach komponował się wyśmienicie. A smakowany solo jakby pytał: - Hmm, a nie zostało tych krewetek jeszcze odrobina? Nic dziwnego, bo taki riesling to winiacz, któremu do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!
Wino na 5 pkt. w 7-stopniowej skali