Toscana Rosso IGT 2011
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Marks&Spencer i 26,99 zł zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)
Są wina, które czekają wprost na dekanter, karafkę czy choćby długie napowietrzanie w kielichu o szerokiej czaszy. To, na które natknąłem się w Marks&Spencer kilka dni temu, może nie tyle tego nie znosi, ile tego nie wymaga.
Aromaty od razu po odkręceniu (te brytyjskie nakrętki nawet we włoskim winie…) średnio intensywne i przyjemne. W nos od razu uderzają czerwone owoce, jeżyny, śliwka, gorzka czekolada. Włoszczyzna od razu! Kontretykieta mówi, że tu poza sangiovese (80 proc.) jest trochę merlot i cabernet sauvignon - ten właśnie, który zaczyna przejmować władzę w miarę dostępu do tlenu.
W smaku konsekwentne. Jest i owoc, i świetny z tym owocem związany kwas. Taniny ziarnisto-wyraziste, tworzące grudki albo i grudy na języku! Myśli same kierują wyobraźnię we właściwe rejony - do tłustawego spagetti bolognese!
Jako samo solowe wino - to trochę gorzej, ale i tak nieźle. Ale już po 20 minutach okazuje się, że napowietrzanie zdecydowanie nie pomaga! Zdecydowanie lepsze, gdy butelka lekko schłodzona (jakieś 15 stopni max!) i jeszcze w dodatku zamknięta.
O godzinie w kielichu zapomnieć! Ale w towarzystwie pić jak najbardziej. Nalać, jak jeszcze na obrzeżach zostaną bąbelki, pokusić się o wdychanie aromatów, opowiedzieć krótką anegdotę i wznieść toast. Karafkę schować na inne okazje. Cieszyć się pulsującym jeszcze winem, któremu do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!