Szent Vince Egri Cuvee 2007
Półka - nie pamiętam
Gdzie i czemu tak drogo - Łup
z Egeru, cena - nie zapisałem
Do Ideału? - Już ciut, ciut (6
pkt.)
Szent Vince
Egri Cuvee 2007 kupiłem w sierpniu, w Egerze, w Szépasszonyvölgy (Dolinie
Pięknej Pani). Za jakieś niewielkie pieniądze (rachunek wyrzuciłem, szkoda!). Zdecydowałem
się otworzyć dopiero teraz!
Etykieta
rzeczywiście chyba znak tamtych czasów - z podrzędnej drukarki. Pewnie dom w
Egerze w 2007 roku kosztował więcej niż porządna maszyna drukarska. Kolor - piękna
głęboka złota żółć, mocna - taka typowa dla białego staruszka.
Pierwszy
aromat jabłuszka i to jakie! Mocne, buchające na 15 cm od kielicha. Potem
niestety szybko opadają. Zostaje coś, co ewoluuje. Nuty stają się głębsze -
nieco stalowe, surowe, troszkę eukaliptusowe, ale też dochodzą dyskretne
aromaty kandyzowanych tropikalnych owoców. Wino nabiera też ciała, troszkę cieplejsze jest lekko oleiste, pełne!
Najciekawsze
w tym winie są dwie rzeczy: że aromat się ciągle zmienia - po pierwsze: po
godzinie stalowość znika, po drugie: całość ma cudowną kwasowość, schowaną w głębi.
Czuć ją najmocniej dopiero w finiszu, który jest cudownie długi. Jak droga z
Warszawy do Egeru. Do ideału "stary węgrzyn" ma już tylko ciut
ciut!!