Tio Pepe Palomino Fino Muy Seco!
Tio Pepe i panorama Malaga wieczorową porą. Wino ma 4 stopnie, powietrze jakieś 24!
W Winnych Wtorkach (inicjatywie blogerów, którzy w każdy 2. i 4. wtorek miesiąca opisują wino dobrane według wspólnego klucza) trunek w Polsce niszowy. Czytaj "u nas drogi", za granicą "tani". Tio Pepe Xeres Palomino Fino!
W Polsce sherry kojarzy się głównie z jednym - słodkim czymś, co ma w nazwie "cherry" i jeszcze wisienkę na etykiecie ze złotymi literami. A tymczasem sherry (czy jerez lub xeres) to także trunek niebywały szczególnie w wersji Fino Muy Seco!
Ta butla pochodzi z winnicy Gonzalezów z ponad 160-letnią tradycją. Powstało ze szczepu palomino. Nie ma tu rocznika, bo wino dojrzewa w rzędach beczek ułożonych jedna na drugiej w systemie solera - dość skomplikowanym. Często są to cztery rzędy. Najmłodsze wino jest w beczkach na górze, najstarsze na samym dole. Do butelek wlewa się wino z dolnych beczek. Puste miejsce zapełnia się winem z beczek, które stoją na najstarszych. I tak samo z kolejnym rzędem. Trochę jak z zasileniem starej gwardii obecnej od roku na froncie kompanią młodych żołnierzy, którzy właśnie przyjechali z koszar.
Palomino Fino jest takim frontowcem po czterech latach solery - mocno utlenionym i cholernie wytrawnym. Tak mocno, że nawet szampany "zero dosage" - czyli bez dosładzania - wydają się słodkie na tle Tio Pepe. Tu wytrawność jest taka, że wykrzywia gębę niemiłosiernie. Kto spojrzy na nalane do kieliszka, nie zauważy nic dziwnego - ot, złote wino z zielonymi refleksami. Jeśli jeszcze kieliszek jest oszroniony - ma najwyżej 5 stopni - to dobrze. Jeśli nie ma, to nie radzę! Producent radzi pić od 4 do 7 stopni i jak ktoś nie ma duszy odważnego eksperymentatora, to nie radzę!
Gabriel z dotrzechdych.pl mawia, że fino się albo kocha, albo nienawidzi. Coś w tym jest. Już zapach jest alarmujący - jakby sygnalizował: powąchaj, jeszcze możesz uciec. W aromacie przywodzącym na myśl nieco wadliwe wino (ech, to utlenianie) czuć migdały i pewną ostrość, która zaatakuje w pełni po umieszczeniu łyka między językiem a podniebieniem. O rany!
W pierwszym odruchu chcę uciec, wypluć, krzywię się niemiłosiernie. Jakbym popił zimny słony bulion albo coś w tym stylu. Nie ma tu kwasowości, jest za to słoność. Poza tym oczywiście moc - bo wino ma 15 proc. alkoholu! (odczuwalnego chyba z 18!!!).
Pintxos z deserowymi sztućcami. Pyszne kanapeczki z łososiem, tłustym tatarem i szynką!
Czasem jak ktoś mówi, że dane wino jest "gastronomiczne", to się śmieję w głębi ducha. Bo lubię delektację winem bez jedzenia. Ale to wino bez jedzenia broni się tylko jako aperitif w ilości kieliszka. Trzeba jeść. Najlepiej tapaski (czy pintxos - jak mówią w euskera Baskowie). Pintxos były wspaniałe, nawet jeśli tłuste, to Fino radzi sobie z tym świetnie, neutralizując nawet mdławy smalec. Za to wszystko mogę dać Palomino Fino 6 punktów, bo wierzę, że jeszcze znajdę takie Fino Muy Seco, że mnie powali na kolana!
Pintxos bar w Bilbao
Pić Palomino Fino miałem przyjemność w Bilbao, w Hiszpanii, w urokliwym czynnym do późnej nocy barze, w restauracji nad miastem w Maladze oraz w domu (kupione w ulicznym markecie za 6,95 euro - czyli ok. 29 zł). W Polsce wina te są w koszmarnie wysokich cenach! Nic dziwnego - zainteresowanie jest maleńkie, bo to wino rzeczywiście kocha się lub nienawidzi!
O sherry napisali także inni wtorkowicze:
Dotrzechdych - zawiedziony Sandemanem
Nasz Świat Win - przerażony Manzanillą
Pisane Winem – szykuje się na wielką rozprawę o sherry