piątek, 2 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na biało

Odkrywamy Francję od białej strony

 Frederic Gauthier, Domaine Poiron Dabin, i jego wina
Ależ ja się nie mogę zebrać! Minęło kilkanaście dobrych dni od ciekawej wielkiej degustacji francuskich win zorganizowanej przez Wine4Trade w warszawskim hotelu Regent (dawny Hyatt). 22 producentów w różnych regionów - począwszy od Alyacji i Burgundii, poprzez Szampanię, Bordeaux i Dolinę Loary, po Cahors, Gaskonię i Langwedocję-Roussillon.
Spotkanie było raczej przeznaczone dla branżowców - zwłaszcza potencjalnych importerów - bo znakomita większość producentów nie ma w Polsce swoich przedstawicieli. A wina niektóre naprawdę ciekawe. Peregrynację zacząłem od białości i nielicznych różowości.

Pierwszych spróbowałem muscadetów. W Polsce na razie słabo obecne (o jednym pisałem tutaj). Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine Poiron Dabin z Doliny Loary (6 euro w sklepie) przykułby uwagę amatorów kwasowości. I może tych, co chcą potrzymać wino w piwnicy śmiało parę lat. Piękne butelki z ważką. Wino świeże, orzeźwiające bardziej niż starszy o trzy lata brat (we Francji wino jest mężczyzną). Bo Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z eksportowej linii (we Francji 5,80 euro w detalu) to wino o już małej kwasowości, za to z piękną brzoskwinią w aromacie!

Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z Domaine Poiron Dabin

Kto szuka starszego wina, to może wybrać Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za kwasowość! A przy tym intensywność brzoskwiniowych aromatów! Bardzo już pełne, ciężkie, skoncetrowane, a przy tym wciąż megakwasowe i jednocześnie mineralne.

Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za głębia!

Pewnie fajny potencjał starzenia ma Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2012 White Clos Perraud (Domaine du Moulin Camus) o bardzo długim finiszu i kwasowości tak sporej, że zdawała się atakować małymi bąblami moje podniebienie. Rocznik 2013 nie zachwyca dziś. Pewnie stan przejściowy.

Fajne i proste muscadety pokazał producent Domaine de la Foliette. Wszystkie wina bardzo kwasowe, lekkie. W większości mineralne - ale był jeden szczególny rodzynek. 1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013. To bardzo kwiatowe wino o średniej cenie (2,60 euro dla importera), z najlepszych parceli z winnicy. Bardzo kwiatowy w aromacie, a mało kwasowy.

1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine de la Foliette

Na przeciwnym biegunie leżą Vieilles Vignes Clos de la Fontaine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 (krzewy starsze niż 55 lat) i "Chateau" 2010. Obydwa kamienno-mokre, jeszcze młode, pełne świeżości, choć "Chateau" ma także aromaty bogatej łąki, kwiatowe i mnóstwo ciała, pełni!

"Chateau" i La Haye-Fouassiere. Tanie, ale pyszne. 3,50 i 7,50 euro za butelkę w hurcie

Jakie inne przykuwały uwagę? Ot, choćby Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades). Sam krzem i kwas do drugiej potęgi. Od tego producenta ciekawy było też "słodko brzmiący" (po tych muscadetach odczucie) Gros Manseng/sauvignon 2013.

Gros Manseng/sauvignon 2013 i Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades)

Co mnie zachwyciło? Kreacja skromnej winnicy Domaine de Tara. Większość etykiet zdominowana przez niebieski kolor. Czemu? Na degustacji winnicę reprezentowała dyr. zarządzająca Michele Folea, żona właściciela. - O, niebieski to po prostu mój ulubiony kolor - odparła z uśmiechem. Lepsze miała czerwone wina, ale z białych wielkie wrażenie zrobiło Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux.

 
Błękitna etykieta to butelka Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux

Wino rok dojrzewało w beczce, ale nie zdominowała całości. Grenache blanc 56 proc., roussanne 44 proc. Czuć leciutki miód, gruszkę, jest pełne w ustach, ale nie przegięte. Świetne wino do sushi na przykład. Albo szparagów.

Co pokazała Alzacja? Świetne wina. Domaine Louis Hauller lepiej idzie na froncie słodkości niż wytrawności. Bo ich gewurztraminer ma więcej aromatu niż tęcza kolorów - jest i cebulka, i kwiaty, i zielona łąka. W smaku mało "wurziga". Pieprzny charakter poszedł w pieruny i została słodycz. Etykieta też słodka zresztą. I nieładna. Taka wyglądająca na tanią. Ale może to i zaleta?

Wina Domaine Louis Hauller. Gewurz z prawej. Etykiety ja bym poprawił, bo z wyglądu paskudne

Ale marność etykiet niech was nie zwiedzie. Bo Rose okazuje się pyszne, bez landryny, za to z małą truskawką i delikatną naftą w tle; Sylvaner 2013 ma świetny finisz i pełną strukturę, a Edelzwicker 2012 (kojarzy mi się z późną wiosną) choć skryty, ma i kwiaty dla nas i słodkość pełną!

Seria Collection Cave de Ribeauvillé: Riesling, Larghetto, Gewurztraminer, Andante

Pyszną Alzację przywiózł Willem Schicks z Cave de Ribeauville. O Zahnackerze już pisałem tuż po wystawie, ale warto też wspomnieć o dwóch liniach - Collection i Grand Cru. W pierwszej niezbyt udany był Alsace Pinot Blanc 2012 (z posmakiem słodkiej landrynki i takim sztucznie brzmiącym kwasem), ale stanowczo lepsze były Riesling 2012 (bardziej mineralny niż cytrusowy), Pinot Gris 2013 (kwaskowe, a jednocześnie bardzo pięknie zbudowane) i półwytrawne Andante 2013 - z gewurztraminera i muscata. Kompleksowe - pełne owocu i lekko kwiatowe. Znakomicie zbalansowane, lekko pieprzne, w głębi mineralne. Sam Gewurztraminer 2013 wydał się mega aromatyczny, słodziuchny, z piękną goryczką w finiszu, niezbyt kwasowy. Larghetto złożone pół na pół z rieslinga i pinot gris podąża w stronę mineralności i kwasu.

Riesling Grand Cru Osterberg 2010, Zahnacker, Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 i Gloeskerberg Pinot Gris 2008

Riesling Grand Cru Osterberg 2010 ma obok naftowych nut aromaty zielonego stawu, trawy, łąki. I wielką kwasowość! To był chyba najlepszy riesling tej degustacji. A Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 ma świetne nuty kandyzowanych owoców, a w smaku tak zrównoważoną kwasowością słodycz, że zupełnie ta drobina cukru nie przeszkadza!  

Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg

Przyjemnymi "gewurzami" błysnął Michel Fonne. Słodkie i przyjemne okazały się Gewurztraminer Tradition 2012 oraz Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg 2010 - cudownie słodki. Jeśli w niebie piją gewurza, to właśnie tego!  


Pouilly Fume z Domaine du Moulin Camus

Pouilly Fume? Stanowczo Domaine du Moulin Camus - 10 euro w detalu. Co tu mamy? Wielki finisz i świetne kwiatowe wino. Z nutami spalonych tostów. Ale do ostryg bardziej nadaje się Sancerre 2012. W zasadzie to wino ma ostrygę już wkomponowaną w aromat i smak. Ostre, męskie białe wino! A przy tym pamiętajmy, że mamy do czynienia z winem za 12-15 euro...

Sancerre 2012 z Domaine du Moulin Camus. Do ostryg idealne!

Białego Bordeaux było stosunkowo niewiele, a jak już, to w cenach dość wysokich. Z Chateau Morlan-Tuiliere godne uwagi było wytrawne Laubarit AOC Entre deux Mers Haut Benauge 2011 (muscadell 20 proc., sauvignon blanc 60 proc., semillon 20 proc. - 11 euro w detalu), owocowe, w ustach pełne, choć mało już kwasowe. Do ryb i owoców morza.

Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2011, Moulleux sweet, Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2012

Ale wolałbym słodkie Chateau Morlan Tuiliere Bordeaux Haut Benauge 2010. To pyszne białe złożone z semillon (80 proc.), musacadelle (10 proc.) i sauvignon blanc (10 proc.). W nosie miodowo-owocowe. Czuć kandyzowane brzoskwinie i figi, a w smaku pełniutki, miodowe o wyrazistym finiszu. Z serem pleśniowym na pewno wyjątkowe. Można trzymać ze 30 lat w piwnicy!

Każdą podobną degustację zaczynam od białych. Tak zrobiłem i tym razem. Czasem żałuję, że nie starczyło mi czasu dla czerwonych. Ale w tym przypadku wcale tak nie było. Co nie znaczy absolutnie, że czerwone były gorsze. To po prostu dwa inne światy! A trzeci to musujące, o których mam nadzieję już wkrótce!