niedziela, 4 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na bąbelkowo!

Francja szampańska i musująca

Szampany Philippe Gonet

Było o winach białych przedstawionych przez producentów obecnych na French Wine Discoveries 2014 (organizator Wine4Trade) w hotelu Regency (b.Hyatt), teraz słów kilka o tym, co Damy i Huzary kochają najbardziej. Czyli o nieodzownym składniku oficerskiego śniadania - z czasów, które zagubiliśmy wraz z rozwojem tzw. cywilizacji - szampanach! I to tych prawdziwych, bo akurat na tej degustacji Szampania była reprezentowana w liczbie pięciu producentów, ale swoje wina musujące pokazali też inni winiarze.

Les Chèvres Pierreuses - 1er Cru de Cumières od Leclerc Briant

Monsieur Frédéric Gauthier z Leclerc Briant przywiózł siedem okazów - najciekawszy z nich to sąsiad Dom Perignon. Les Chèvres Pierreuses - 1er Cru de Cumières powstał z gron rosnących na parceli położonej tuż obok "Króla Królów". A kosztuje w sklepie zaledwie 35 euro (we Francji). Piękne wielkie bąble, lekko złoty kolor, dużo mineralności i troszkę kwiatów. Dla amatorów powściągliwej klasyki - ot, hrabiny, która szykuje się do brydża z rotmistrzami w Petersburgu.

Cuvée Divine - w środku roczniki 2006, 2005 i 2004. Pycha!

Z ręką na sercu powiem, że bardziej mi smakowały inne okazy tego producenta - jak Brut Rosé (75 proc. pinot noir i 25 proc. pinot meunier) czy Cuvée Divine (50 proc. pinot meunier, 30 proc. pinot noir i 20 proc. chardonnay). Brut Rosé nie ma nic w smaku ani zapachu z różowości... Ale Cuvée Divine to jest to! Nie jest rocznikowe, bo robione metodą Solera (jak hiszpańskie sherry - dolewając do starszych beczek młodsze wino). W butelce na degustacji był blend roczników 2006, 2005 i 2004. Całość o pięknej złożoności - są orzechy, nutki migdałów, głębia. Troszkę też utlenienia podobnego do sherry fino, a w finiszu jest nawet balsamiczność. Wszystko okraszone solidną kwasowością.

Gremillet: Blance de Noirs Brut, Zero dosage brut nature, Rose Brut

Zaskakującym szampanem Gremillet jest Brut Rosé - ma zupełnie inny aromat niż smak. W zapachu wstrzemięźliwy jak kawaler koło przyzwoitki, a w smaku cała pełnia sadownika - czarna porzeczka i wiśnie. Blanc de Noirs (100 proc. pinot noir) zdecydowany i męski, pieprzny. Ale mnie najbardziej zachwycił Brut Nature Zero Dosage (50 proc. pinot noir i 50 proc. chardonnay). Ogromne puchnące na języku bąble, kamienno-miętowe orzeźwienie. Trochę migdałów. Nie dziwię się, że panie księżniczki sięgałyby po coś takiego o poranku. Lepsze niż espresso!

Champagne Devaux - Ultra D

Jednemu z szampanów Devaux poświęciłem kilka dni temu jeden z wpisów - Blanc de Noirs. Ale świetne są także inne - choćby Ultra D. Przeogromna kwasowość, bąble jak kaskady Niagary, owoce w tle. Suknia ze zwiewnego tiulu! Ogromnie długi finisz... Z kolei Cuvée D jest bardziej skórkowe, chlebowe.

Grande Réserve

Grand Resérve wchodzi w rejestry żółtych owoców - brzoskwini. Devaux Rosé jest leciutko orzechowy, grzybowy, ma taką "wibrującą" leciutko bąbelkami kwasowość. Ale bardzo, ale to bardzo delikatną. Są też w aromacie nuty chlebowe, a nawet zapach mięsnej pieczeni (wszak 50 proc. to pinot noir). Finisz długi i goryczkowy. Amatorom słodkich różowych nie polecam, bo nie znajdą tam nic oczywistego.

Pysznymi winami częstowała Claire Minet z Champagne Philippe Gonet. Świetny 3210 - nazwa jest jak hasło do startu rakiety w kosmos. Rakieta jest, to prawda, ale wyjaśnienie cyfr jest proste - 3 lata dojrzewania, 2 terroirs skąd pochodzi 1 szczep i 0 dosage. W posmaku lekka imbirowość, w aromacie kamienie.  

Champagne Philippe Gonet: 3210

Blanc de Blancs 2007 Grand Cru ma niekończące się bąble, jest tostowe i leciutko orzechowe. Ale najbardziej chyba złożonym okazem szampana tego dnia było wino, którego zdjęcia - jak się okazuje - nie zrobiłem.

Belemnita 2004 Confidentielle Edition najwidoczniej postanowiło nie dać skraść swojej duszy. Spróbowałem wina na 7 punktów w skali Winiacza!!! 10-letni okaz, którego powstało zaledwie 4 tys. butelek (producent produkuje w sumie ok. 200 tysięcy). 100 proc. chardonnay zbieranych z parceli, które powstały na cmentarzysku belemnitów. Do dziś, sprzed milionów lat czasem na żwirowiskach można znaleźć kamienne stożki (zwaliśmy je w dzieciństwie "piorunami", wierząc, że to stopiony piasek po uderzeniu błyskawicy), pozostałości po belemnitach. A one się szykowały do użyźnienia parceli pod szampana! Mocnego, orzechowego, dosłownie oleistego (ale kwasowego) w smaku, cytrusowego i mineralnego w aromatach. Parker dał w 2013 r. 94 punkty. 

Champagne Mandois: Victor Mandois Vieilles Vignes 2005

Nieco podobny w charakterze był także Victor Mandois 2005 - Champagne Mandois. Nazwany od imienia seniora rodu. Troszkę beczkowo-masłowy, trochę miodowy, ładnie złożony, choć nie mający takiej rześkości jak czyste Zero Dosage (tu 7 g cukru na litr). Ale dla amatorów ciężkości (sam jestem jednym z nich) wyśmienity! Dla innych jest Brut Zero (40 proc. chardonnay, 30 proc. pinot noir i 30 proc. pinot meunier; 12 proc. alk.) - z drobinami spalenizny osiadłymi na mokrych wapieniach.  


Bullé Privée Brut Méthode Ancestrale z Domaine du Moulin Camus

Co fajnego poza Szampanią? Oczywiście ceny. Wina trochę mniej - bo nic nie "bąbluje" z taką siłą jak szampan. Ale z innych win musujących warte uwagi były takie okazy jak Bullé Privée Brut Méthode Ancestrale z Domaine du Moulin Camus - o słodkim wydźwięku, choć wytrawne. Świetne, ze średnimi bąblami, słabo owocowe.

Domaine de Tara - Eclat(s) de Tara białe i rosé

Z dwóch win Domaine de Tara - Eclat(s) de Tara - białe (clairette 50 proc., grenache 50 proc.) było lepsze niż różowe (to było troszkę za słodkie - w nosie truskawki). W białym cudownie zachowano równowagę między kwiatowością, owocami i rześkością minerałów.

Dans les Etoiles z Domaine des Pierrines

Białe Dans les Etoiles (4,20 euro w hurcie) z Domaine des Pierrines (Dolina Loary) trochę za szybko gubi bąbelki (50 proc. chenin, 50 proc. chardonnay). Szkoda, choć przyjemnie gruszkowo-kwiatowe.

Teraz, po tych kilkunastu dniach, z notatek odtwarzam wrażenia ze smaków i zapachów. Niektóre ulatują tak szybko, inne zostają. Ale nie da się zapomnieć na pewno jednego - przeogromnych bąbli, które zostały zaklęte w najdrobniejszy łyk francuskiego szampana!