czwartek, 8 maja 2014

Dziś u Mielżyńskiego - 8 maja, godz. 17.00

Wieczorem spróbuj bąbelków!

Robert Mielżyński i bąbelki Nino Franco

Post na szybko, bo i okazja dzisiejsza - szybka. O godz. 17.00 Bud Break u Mielżyńskiego przy ul. Burakowskiej w Warszawie (jutro Poznań). Pięciu wspaniałych producentów - Champagne Deutz, Champagne Lenoble, Nino Franco, Perelada i Saracco.

Od tego ostatniego producenta koniecznie spróbujcie Pinot Nero - czyli Burgund z Piemontu - męski, cielisty, z benzynowo-mięsnymi nutami. Panie (i amatorzy słodkości) będą zachwycone słodkimi Moscato d'Asti!

Warto też spróbować szampanów Deutz 2006. Ostatnie butelki na świecie - producent ostrzega, że wykupione już z magazynów niemal w całości. Świetne też jest Prosecco Primo Franco 2012. Pycha i klasa sama w sobie!

Prosecco Primo Franco 2012

P.S.
Szerzej o winach wkrótce!!!

Sycylijczyk bardzo południowy i wręcz doskonały - 7 pkt!

NeroBaronj Sicilia I.G.T. Nero d'Avola 2004


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Salute.pl i 139 zł (próbka nadesłana przez importera)
Do Ideału? - DOSKONAŁOŚĆ!!!

Drugie już wino, które mam przyjemność sprawdzić z oferty importera win włoskich Salute. W odróżnieniu od poprzedniego (bardzo dobre Chianti Classico Contessa di Radda) to pochodzi z południa Włoch - a w zasadzie z Sycylii. I to jej najbardziej na południe wysuniętego rogu. 

Nero d'Avola to charakterystyczny dla Sycylii szczep, z którego powstają czerwone wina rozpalone słońcem - nasz NeroBaronj też! Producent - Gulfi - pisze, że parcela, na której rosną grona, jest wysunięta bardziej na południe niż Tunis, ok. 50 m nad poziomem morza. Nic dziwnego, że tyle w tym winie słońca i gorąca! 

Wino ma już 10 lat - stąd piękny kolor - w zasadzie czerwony, ale przykryty taką delikatną bordową suknią. W kielichu widoczne brązowe obwódki. Jak pachnie? Po prostu znakomicie. Aromat jest głęboki, mocny, niemal duszący. Bardzo wielki - wystaje świetnie poza kielich. Bardzo kompleksowy - czarna porzeczka i konfitury.

Co mi to przypomina? To, co kiedyś - gdym dziecięciem był - odnalazłem w przykurzonym kredensie w piwnicy (stał tam jeszcze drewniany magiel!). Za małymi drzwiczkami stały omszałe słoiki z datą - żebym nie skłamał chyba 1971 lub 1974. W środku były absolutnie jadalne konfitury, które po otwarciu tchnęły tym czymś, czym tchnie Neobaronj! Może to nie wino jest konfiturowe, ile konfitury zamieniły się w wino! Tu owoc też zmienił się w platońskie wino.

Czego tu jeszcze - poza tym, co wymieniłem - nie ma! Jest też stajnia - piękna, łagodna, ziemista, i czekolada, i goździki. Beczka? wino było w niej od 18 miesięcy, ale nie ma żadnej prostackiej wanilii. Na stronie salute.pl o tym winie czytamy, że zniknie za dwa lata, ale to zupełnie inna "beczka" niż z hiszpańskich okazów.

W smaku w pierwszym dotknięciu ust wydaje się skoncentrowane, ale po chwili napływa taka kwasowość, że wywraca do góry całe pojęcie, które nam się ukształtowało, gdy zanurzaliśmy w kielich jedynie nos. Dobra, zostawiam na noc…
 
Na drugi dzień fenomenalne - nic się nie zmienia. Chociaż zaraz, troszkę może łagodnieje, może jakby pękała wierzchnia skorupka - zostaje samo jądro! Taniny są pięknie wtopione - ale to tak niedostrzegalnie, jakby były nie z tego wymiaru. Wino dnia trzeciego też smakuje bardzo dobrze, choć już wybijają się nuty balsamiczne, bardziej ziemiste niż owocowe i leciutkie octowe.

139 zł to z pozoru sporo. Ale nie wydaje się wygórowaną ceną za wino, które pozwala poczuć żar Sycylii, które pasuje do najciężej i najostrzej przyrządzonych mięs, które ma w sobie tyle pierwiastka czystej ziemi.


Winiacz na 7 punktów w 7-punktowej skali!