Villa Matilde Aglianico 2010 IGP Campagna
Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - Mielżyński i 47,30 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!
Post środowy jest o... Winnym Wtorku. A w ten wtorek - dzień, w którym blogerzy opisują mniej lub bardziej konkretny model wina - wybór padł na włoską Kampanię. A mój padł na Aglianico.
Ech, nie tak łatwo jednak kupić Kampanię. Ktoś mówił: Alma, ktoś: Kondrat. Owszem, wszędzie jest po butelce i drogo. Co robić. Myślałem, że jeszcze Mielżyński poratuje - i rzeczywiście było. Villa Matilde 2010. I cenowo nie tak źle, i smakowo - jak się okazuje - też bardzo przyjemnie!
Aglianico to szczep czerwonego wina podobno o greckich jeszcze korzeniach, dojrzewający późno. Ale jakie daje wino! Butelka ładna, etykietka oszczędna. W kolorze ciemny, głęboki rubin. W aromacie całe zamieszanie, jakże wspaniałe! Wystarczy włożyć nos do kieliszka i mam wrażenie, że wędruje zakolami po całym pokoju!
Villa Matilde to winnica o kilkudziesięcioletniej historii. Krzewy aglianico zostały zasadzone w latach 70., więc są pewnie moimi rówieśnikami... I okazuje się, że to dobre lata. W aromacie czuć i ładne czerwone owoce - takie wiśnie ze starego kompotu - i skórę, i śliwki. Żadnych beczek, żadnych drewnianych wanilii. Jest nieco mrocznej, ciężkiej dżemistości. Są tu nawet nutki lekko ostrygowe.
W smaku kwasowość średnia, za to taniny drobne i bardzo przyjemne. Ściągające lekko, ot w sam raz. Finisz długi, lekko goryczkowy. Struktura wina zdecydowana, choć lekka. Mocna za to jak włókno węglowe. Po drabinie z takiego materiału można by się wspinać nawet do nieba.
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!
A oto co smakowali inni wtorkowicze:
- Nasz Świat Win ocenił też aglianico, ale 2011
- Eno Eno idzie w białe. Z Wrocławia!