Juhfark Nagy Somlói 2012
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Węgier i 699 forintów (ok. 10 zł - zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!
Wytrawność po węgiersku - to temat dzisiejszego Winnego Wtorku. U mnie więc dziś wino, które czekało troszkę na tę okazję w zimnej szafie - Juhfark Nagy Somlói 2012. Nie od żadnego chyba uznanego producenta, ale kupiony za śmieszne pieniądze - 699 forintów - w węgierskim Tesco.
Trochę kupiony z ciekawości - bo o wulkanicznych winach z węgierskiej góry tyle człowiek słyszał, a nie miał okazji spróbować zbyt wielu. Spotkać w polskich sklepach też jakoś nie można. A szkoda, bo już choćby to wino, które w przeliczeniu na złotówki kosztowało może "dychę", jest smakowite!
W kieliszku piękne złoto. Tak imponujące, że ciężko zrobić ładne zdjęcie amatorskim sprzętem. Nic nie odda tego połysku. Aromaty już na granicy utlenienia i to wyraźnego, ale jakże wspaniała kwasowość!!!
Wypala dziury w podniebieniu nie tylko w pierwszym łyku, ale nawet w finiszu, w echach, które pozostały po tym co spłynęło nam do żołądka. Zimne jest kamienne i takie sobie, ale nieco ogrzane jest super!
Lekko tłuste i miłe, głębokie, pełne, skoncentrowane. W nosie czuć i miód, i suszone morele, i nieco słodyczy. Takiej dojmującej, gdy niezbyt zimno, przyjemnej i gorącej. Na takie gorące lato brałbym kartonami. Gdybym tu miał gdzieś małe Węgry...
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!
A tak smakowali inni wtorkowicze:
- Czerwone czy Białe z winem za 45 zł! Z wyczuwalnym alkoholem!!!
- Jongleur: pełnia hedonizmu
- Winniczek: białe rodem z Egeru