Nie tylko pod znakiem rieslinga
Widać, jak Wojciech Henszel opowiadając, wędruje duszą (i wzrokiem) do Mozeli i nad Ren
Pięć białych, jedno różowe i tylko dwa czerwone - gorące lipcowe popołudnie w mokotowskim Wine Case, podczas którego Wojciech Henszel opowiadał (i częstował) niemieckimi winami, miało świetne proporcje. Zresztą pan Wojciech - prowadzący dziś Winny Garaż, sklep z winami w Dobieszu pod Warszawą wiedział, o czym mówi. Sam przez wiele lat pracował w Niemczech jako sommelier, ale nie tylko o pracy była mowa. Było o marzeniach, trudnych stromych stokach, wąskich działkach i owocach pracy winiarzy...
Riesling trocken Dr Koehler (fot. Olaf Kuziemka)
Rieslingi zdominowały spotkanie, ale ciężko, by było inaczej. Jako pierwszy Riesling trocken od Dr Koehlera (54 zł). Hesja Nadreńska, cała winnica ma 14 hektarów. W aromacie wyczuwalna nafta, dalekie echa miodowe. W smaku zdecydowana wytrawność, fajna kwasowość, a wzrok cieszy ładne złoto w kielichu. W nosie jeszcze małe
Mirabelki, ale i liście, takie ziołowe. Struktura ładna, choć niezbyt słodkie
(8 g cukru w litrze) i świetnie świeże. Na upał idealne!
Weissburgunder Pfandturm 2013 (47 zł) pokazany jako drugie wino już był powściągliwy. W aromacie wyraźne drożdże i skórki do chleba. Ten sam winiarz, który produkuje pierwsze wino, ale grona kupuje od innych. Miałem przez pierwsze chwile wrażenie, że siarkowość dominuje nad naftą. Tylko 5 g cukru, a w dodatku nie ma tak wspaniałej kwasowości jak poprzednik. Strukturalnie też cieńsze. 13 procent alkoholu.
Weissburgunder Pfandturm 2013 (fot. Olaf Kuziemka)
Weissburgunder Pfandturm 2013 (47 zł) pokazany jako drugie wino już był powściągliwy. W aromacie wyraźne drożdże i skórki do chleba. Ten sam winiarz, który produkuje pierwsze wino, ale grona kupuje od innych. Miałem przez pierwsze chwile wrażenie, że siarkowość dominuje nad naftą. Tylko 5 g cukru, a w dodatku nie ma tak wspaniałej kwasowości jak poprzednik. Strukturalnie też cieńsze. 13 procent alkoholu.
Riesling Liebenberg 2012 Steinmühle (fot. Olaf Kuziemka)
Wraz z Rieslingiem Liebenberg Steinmühle 2012 wraca leciutka nafta.
Tu jest świetna struktura. Producent Axel May i jego najwyższe
wino. Też winnica o powierzchni 14 ha, ale winiarz młody, w jedenastym pokoleniu. Produkuje sporo - bo od 80 do 100 tys butelek rocznie. Mineralność wyraźna, a kwasowość wspaniale dominująca w długim finiszu. Troszkę może zbyt żelaziste, ale pije się w upał znakomicie (65 zł).
Sauvignon blanc Kaitui 2013 (fot. Olaf Kuziemka)
Jest takie słynne zdjęcie - w kadrze kanclerz Angela Merkel, prezydent Barack Obama i Sauvignon Blanc Kaitui 2013 Markus Schneider. Tu, na Mokotowie nie było Merkelowej ani Obamy. Za to w nosie koci żwirek (choć niezbyt mocny), trawy i zioła, agrest, ładne lekkie słomkowe złoto w kielichu. Winiarz przywiózł krzewy z Nowej Zelandii i posadził w Palatynacie. Już ma 20 hektarów. Na podniebieniu jest świeżość i ochłoda (76 zł).
Riesling my carp feinherb Karp-Schreiber (fot. Olaf Kuziemka)
Riesling My Karp feinherb Karp-Schreiber z Mozeli przenosi nas z krainy prostoty SB w złożoność. I to piękną. Wino jest oleiste, świetne, ma tylko 10 proc. alkoholu i 19 g cukru na litr. Jest półwytrawne, ale o wyraźnej kwasowości, nieco ukrytej z boku. Róż - Rotling
feinherb crazy Karp-Schreiber Rose to wino - o dziwo - zrobione tak, jak sobie to wyobrażają laicy - mieszanka wina białego I czerwonego! Słodkie
w pierwszym dotknięciu. Ale różowej landryny na szczęście niewiele. Mało też poziomki, ale jest ładna
złożoność.
Dornfelder feinherb, Pfandturm 2012
Pierwsza czerwień - Dornfelder feinherb, Pfandturm 2012 - to ciemna malina w kolorze. Znawcy nie cenią Niemców za ich czerwienie, ale ten Dornfelder nie jest zły. Nie ma oczywiście finezji choćby pierwszego rieslinga, ale jest krągłym czerwonym winem środka. Ok. 12 g cukru na litr i 47 zł. Ja bym dał mocne 4 punkty Winiacza z plusem.
Black Print 2012, Markus Schneider
I na koniec ładna głęboka finezja Black Print 2012, Markus Schneider (93 zł). W aromacie beczka - ale absolutnie nienachalna, łzy na kielichu regularne. W aromacie nie ma samej wanilii, bo są też kwiaty, troszkę kredy i odrobina lukrecji. 6 punktów Winiacza! Szkoda, że cena oscyluje w okolicach stówki. Gdybym miał wydać 100 zł, to bym się zmieścił z My Karpem. Dwa razy!!!
Win próbowałem na publicznej degustacji w Wine Case
Win próbowałem na publicznej degustacji w Wine Case