Heinrich Vollmer Spätburgunder 2008
Kamienny aromat rieslinga, czasem naftowy, jego rześki smak... Któż nie odczuwa (choćby czasem) tęsknoty za tą wyrazistością? Ale nie rieslinga dziś próbujemy, tylko niemiecką czerwień - taki bowiem jest temat dzisiejszych Winnych Wtorków.
Na celowniku etykieta zakupiona w warszawskim sklepie importera z Krakowa Dom Wina. Heinrich Vollmer Spätburgunder 2008 (69,70 zł). Spätburgunder z Palatynatu (Pfalz) to pinot noir - w tym wydaniu niemal różowy, szczególnie gdy się nalewa cienkim strumieniem. Ciemnoróżowy, gdy mamy go centymetr w kielichu i jasnorubinowy gdy zakręcimy szkłem.
Niektórzy z winnych wtorkowiczów wybrali dornfeldery, ale ja całkiem niedawno miałem do czynienia ze Spätburgunderem właśnie i stąd mój powrót do tego samego szczepu.
Odmiennie inny od nowozelandzkich pinotów, które miałem przyjemność degustować z Michaelem Seresinem i Markiem Kondratem. Tamte były mocarne, ten jest delikatnością, zwiewnością - choć na początku jest nieco warzywności, aromatu kiszonej kapusty. Oraz rzeczonej nafty w głębi. Ale gdy się przebijemy, stajemy w obliczu ładnego tchnienia truskawek z babcinej konfitury (od babci od strony taty), wiśni z wiejskiego, jeszcze niedogotowanego kompotu (od babci od strony mamy). Najprzyjemniejsza jest w tym winie faktura - garbnik jest tak ładnie ułożony, jak ceglana mączka na korcie. Zbity i gładki. Importer poleca do serów i wołowiny, ale ja bym szarpał - pijąc to wino - szyneczkę szwarcwaldzką...
A tak czerwone Niemcy oceniali inni wtorkowicze:
- Blurppp nie jest chyba zadowolony
- Dolina Mozeli: 9 minut filmu o winie
- Italianizzato też wybrał niemieckiego pinota
- Nasz Świat Win też trochę rozczarowany rocznikiem 2011
- Winniczek: pił to wino, które ja piłem tydzień temu
- Zdegustowany wybrał pinota z Hesji Nadreńskiej