niedziela, 14 marca 2021

Turnau. Powrót po latach

Wielkie beczki, elegancki musiak i tajemnica czasu

 
Główny budynek winiarni pod gwiezdnym niebem (fot. O.Kuziemka)

1881 - ta data widnieje na starej stodole, która jest symbolem Winnicy Turnau. Odnowionej oczywiście wielkim nakładem sił i środków, o czym kiedyś dawno temu pisałem. Od czasu postawienia tej oryginalnej budowli minęło już 140 lat. Niemal półtora wieku, a od mojej z kolegami blogerami ostatniej w winnicy wizyty - minęło zaledwie pięć... Pamiętam jak smakowały wina po raz pierwszy prezentowane w Warszawie. Podczas gorącego wiosennego wieczoru. Były słodkie, mocno owocowe, świeże, radosne. Tegoroczny powrót do winnicy - po tych ledwie pięciu latach - pozwolił na konstatację, że nawet tak krótki interwał ma znaczenie i całkowicie odwraca wszystko, co jest naszym doświadczeniem. 

 
Nowy budynek już prawie gotowy
  
Winnica Turnau w Baniewicach (zachodniopomorskie) jest jedną z największych w Polsce. Ma w sumie 34 ha - a czego ponad 27 okala jeziorko, które działa jak piec akumulacyjny. Gdy jest lato, gromadzi ciepło, gdy nadchodzi zima - oddaje je, co chroni przed mrozem. - Dzięki temu my mamy jeszcze miękką ziemię, a w innych miejscach ziemia jest zmarznięta - mówi Jacek Turnau, który oprowadza nas po posiadłości.

Niebezpiecznie robi się podczas wiosennych przymrozków, ale na to zaradzić pomagają... wysokie na kilka metrów wiatraki. Napędzane mocą traktorów potrafią spowodować ruch mas powietrza w winnicy. - To podnosi temperaturę o dwa stopnie. I wystarczy - mówi Jacek. 

Winnica z lotu ptaka. Widać jeziorko i wiatraki (fot. O. Kuziemka)

Katarzyna Kasicka opowiada o tym, jak zeszły rok był trudny, chłodny - zbiory solarisa były w połowie października zamiast w połowie września. Ale po winie, które wciąż jeszcze leżakuje w stalowych zbiornikach, tego nie widać. Próbujemy je do obiadu - solaris z kadzi 11c. Sporo cukru resztkowego, jeszcze mętne, ale już czyste, kwiatowe. 

 
Solaris prosto z kadzi 11c - jeszcze przed filtrowaniem

Inwestycje u Turnauów wydają się nie mieć końca. Taki biznes - zresztą nic dziwnego: wino ma być lepsze i lepsze. Gdy byłem tu pięć lat temu, stał tylko budynek główny. Dziś w zaawansowanym stanie budowy jest kolejny - już teraz widać, że choć nowy, to architektonicznie spójny ze stodołą z 1881 r. Przed frontem charakterystyczny dla Turnauów kształt. 

 
Stalowe tanki w winiarni (fot. O. Kuziemka)

Przybyło też beczek! Podczas naszej poprzedniej wizyty były w zasadzie tylko 225-litrowe barriques do starzenia win. Dziś stoją tu wielkie beczki do fermentacji - po 1200 litrów, ze stalowymi wkładami do kontrolowania temperatury. 

 
1200-litrowe beczki do fermentacji (fot. O. Kuziemka)

Największa ma 4800 litrów - w niej fermentował i leżakował Riesling. W oddzielnej hali stoi linia do butelkowania. A jest co butelkować - bo Turnauowie wypuszczają co roku ok. 150 tys. butelek wina. 

 
Turnau Classique Brut

Najnowszym dzieckiem jest wino musujące - Classique Brut. W pięknej smukłej butelce, z elegancką owijką ze złoconej folii. Skład jakże odmienny od prawdziwych szampanów - 30 proc. Pinot Noir, 20 proc. Chardonnay, ale aż 50 proc. Seyval Blanc. 

Wino dojrzewało 11 i pół miesiąca na osadzie. Powstało w sumie 7 tys. butelek. Jeszcze świeże, z delikatnymi bąbelkami, szczupłe, ale aromatyczne. Bardzo orzeźwiające. Oczywiście ze względu na krótki czas dojrzewania na osadzie ciężko szukać komplikacji, to Jacek Turnau nie wyklucza, że w przyszłości pojawią się okazy dłużej dojrzewające na osadzie. A za chwilę stwierdzimy na własnych podniebieniach - próbując kilka roczników Seyvala, że ten szczep świetnie radzi sobie z upływem czasu.

 
Seyval Blanc - przegląd roczników. Od lewej 2019, 2018, 2016 i 2014 (fot. O.Kuziemka)

Seyval Blanc 2019 - najbardziej złote wino w kieliszku. Aromat od razu "uderza po nosie" - są ananasy i ciepła szarlotka. W smaku biały melon i trawa cytrynowa oraz nieco grejpfrutowa goryczka. Cukru mało - najmniej ze wszystkich nas próbowanych Seyvali (7 g cukru na litr). Jest sporo ciała, choć w finiszu wino dość krótkie.  

Ale już Seyval Blanc 2018 (30 g cukru na litr) jest bardziej skomplikowany, choć na pewno już mniej aromatyczny. Ale za to wydaje się bardziej kwasowy - w sumie nic dziwnego, bo jest go więcej - 8 g na litr. Całość ładnie dostrojona - choć raczej w rejestr win półsłodkich. Wino wydaje się bardzo gastronomiczne - do sushi jak najbardziej!

Seyval Blanc 2016 to największa niespodzianka - próbując w ciemno, orzekłbym, że to... kilkuletni Riesling. Pełno tu nut petrolowych, jest też wyraźna kwasowość, choć w stosunku do młodszego wina zaokrąglona. Cukru wciąż sporo - bo 21 gramów. Dzięki temu po chwili robi się rodzynkowe, z tłem tropikalnych suszonych owoców. Świetne wino, którego - o ile nie zrobiliście zapasów - dziś nie kupicie.

Najstarszy z dostępnych - Seyval 2014 - który podczas warszawskiej premiery wydawał się wręcz różany, dziś stracił tę wielką kwiatowość. Już czuć tylko w zasadzie drugorzędowe aromaty, ale wino otwiera się bardzo długo. Gdzieś po godzinie wychodzą kandyzowane owoce - w smaku pojawia się przyjemna harmonia. To wino wymaga czasu - każdy kwadrans przynosi coś innego. Zresztą, dwa ostatnie wina są przykładem tego, że
upływ czasu może być wielkim dla wina błogosławieństwem. 

Ale czasu - napowietrzania - wymaga też Riesling 2019. W ciele szczupłe, smukłe. W aromacie eleganckie, pełne cytrusów i jabłkowego tła. Po półgodzinnym oczekiwaniu przyjemnie mięknie. Wino leżało 10 miesięcy w dużych beczkach.

Chardonnay 2019 - wzorcowa elegancja. Więcej tropikalnych owoców, więcej ciała. Pełne i nie różniące się od kuzynów z Francji. Świetne wino z Polski!


Ambré 2018 - modne ostatnimi laty wino pomarańczowe

Ambré 2018 - tzw. wino pomarańczowe - z białego szczepu, ale bardzo długo - bo tygodnie - macerowane na skórkach winogron szczepu Solaris. W aromacie jest miód, wosk, nuta rozmarynu i herbaty. Taniczność świetna, zmuszająca ślinianki do pracy. Kwasowość niewielka, ale... to jakby zupełnie nie grało roli. Jak zniesie upływ czasu? Zobaczymy. 

Próbujemy!

Cabernet 2019 - kupaż trzech cabernetów - cantor, cortis i dorsa. Dwa tygodnie macerowania na skórkach, a potem 10 miesięcy w nowych dębowych beczkach o wypaleniu średnim plus. Bardzo ciemny kolor, bardzo aromatyczne - czuć wiśnię, porzeczki, pieprz, kakao. W smaku szczupłe, po kwadransie pojawia się wyraźna słodycz (cuktu ok. 5 gramów na litr). Wino nieco jeszcze za młode - ale jak znam konsumentów Turnaua - szybko zniknie z półek sklepów stacjonarnych i online. Oby po to, by otworzyć za 5-6 lat!

 
Winnicę Turnau odwiedziliśmy podróżując toyotą camry!