Telish Cabernet Sauvignon 2010
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Alma i 25,90 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)
Eh… Rok temu byłem już w Rumunii, w drodze do Bułgarii. W małym sklepiku w Kluj kupowałem wina zupełnie nieznane w Polsce (nikt ze znajomych takich nie widział), które potem okazały świetnymi owocowo pachnącymi bombami. W Bułgarii też było mnóstwo - oprócz Sofii - pychotek. No to trzeba zdegustować Bułgara, by świętować rocznicę.
Równo w rok "po" sięgnąłem po Telish na półce w Almie (importerem tego wina jest Dom Wina). Szczerze powiedziawszy, gdy kiedyś dawno temu widziałem etykietkę, nie chciało mi się wierzyć, że to Bułgar. Etykietka elegancka, spartańska.
A zawartość? Kolor przepiękny, imponujący. Cudownie ciemny. Korek solidny, żadna tam pianka… Tuż po odkorkowaniu aromat ładny, ale nieco uciekający. Najpierw jest świetny czerwony owoc - wiśnia, trochę dżemiku, w tle mięta i zioła. Problem w tym, że to za szybko się ulatnia. Nie po godzinie czy po trzech kwadransach. Po kwadransie zapach jest tylko wspomnieniem, snem o wielkości.
A smak? Dziwnie. Jakby wziął rozwód z aromatem. Owocu malutko, jest dyskretny winny posmak. Mam na myśli to, że na szczęście nie ma tu żadnych sztuczności, żadnych chemicznych potworków, ale jakieś takie spłaszczenie. Pojawiają się garbniki i taniny. Hmm, może to ciekawe doznania, ale mi smakuje tak, jak dobre wino z RPA za 45 zł po trzech dniach od odkręcenia kapsla. Ale Telish kosztował połowę tej ceny. Jeśli więc to uwzględnimy, warto spróbować Bułgarii innej niż Sofia. Bo Telish nawet może być.
Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz