Dona Carla Douro 2011
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 14,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonała (4 pkt.)
W owadzim dyskoncie króluje Hiszpania, ale w niektórych placówkach napotkamy jeszcze resztki Portugalii, która znika w szybkim tempie. Dona Carla była w ofercie win na jesień. Wówczas nie zwróciła mojej szczególnej uwagi smakowo, wręcz się zniechęciłem, bo za pierwszym razem trafiłem na korkową butlę.
O dziwo, będąc pod wrażeniem "Zakorkowanych" udało mi się bez problemów wymienić butlę, choć pani kierownik sklepu z rozbrajającą szczerością wyznała, że na "winach to ona się nie zna". Ale od czego paragon! Paragon okazał się kluczem do sukcesu - warto go trzymać.
A wino okazało się zaskakująco dobre, tylko jakoś niczego wówczas o nim nie napisałem. Teraz widok butli na półce zainspirował mnie do powrotu. Kupiłem. Co w nosie? Aromaty nieco dyskretne, cokolwiek ciężkie, ale raczej przyjemne. Są i zioła, i przyciężka ziemia. Gdzieś tam coś na kształt skórki chleba. W ustach drewno, pewna suchość i krótkość.
Winicjatywa określiła to wino raczej "na nie", porównując do win portugalskich sprzed 10 lat. Dla mnie żadna to ujma. Ani ja nie mam 12-letniego wina portugalskiego w piwniczce, a innych Polaków takie wina ma może z 8 osób. Albo już góra 18. Zupełnie mi ich nie szkoda.
Nie szkoda mi, bo Dona Carla wydaje się lepsza niż kilka win z obecnej oferty hiszpańskiej. I tylko ta garbnikowa suchość i krótkość sprawia, że plasuje się gdzieś w połowie mojej stawki. Aczkolwiek z otwartym biletem na wyższe rzędy.
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!