Osoyoos Larose Le Grand Vin 2012
Dzisiejszy temat Winnych Wtorków to mój wybór. Wino z Ameryki Północnej... Jak go dokonałem? Hmm, przyznam, dość karkołomnie łącząc pewne myśli i wydarzenia. Maciek, z którym służbowo spędziłem kilka dni w zeszłym roku racząc się (w wieczorowych przerwach) Bordeaux, był na rodzinnym wyjeździe w Kanadzie. I przywiózł mi stamtąd miejscowe wino. A gdy dowiedziałem się, że 18 października wybieram temat WW, zacząłem poszukiwania łączącego te fakty ogniwa. Wino, Ameryka, 18.10... Znalazłem!
O. Leopold Moczygemba (fot. Wikipedia)
18 października 1824 r. urodził się Leopold Moczygemba, syn Leopolda, karczmarza ze wsi Płużnica Wielka koło Toszka. To pewnie była profesja z dziada pradziada, bo dała źródłosłów nazwisku. Nazwisko zacne - pasuje na patrona winopijców, choć niewykluczone, że sam Leopold junior wina nie nadużywał. Został zakonnikiem, franciszkaninem. Pijał na pewno symboliczne ilości, a jako że we Włoszech studiował, na pewno miał kontakt z tamtejszymi butelkami. Drogę życiową obrała mu familia duchowną, bo bieda w domu aż piszczała (był Leopold jednym z siódemki latorośli Leopolda seniora).
Ojciec Leopold zawędrował przez Niemcy do Ameryki, do Teksasu, gdzie był zresztą zaczął ściągać ziomków spod Opola i Śląska, założył osadę Panna Maria... - jego życiorys pewnie posłużyłby za scenariusz niezłego westernu. Dość, że zmarł w stanie Michigan, to może i w Kanadzie kiedyś był? Stąd więc dochodzimy do wina z Kanady!
Osoyoos Larose 2012 to oczywiście zupełnie inna bajka niż ta o polskim zakonniku. To butla z zachodniego krańca Kanady, z Okanagan Valley, leżącej w Kolumbii Brytyjskiej, na północ od stanu Washington (USA). Winnica jest własnością grupy Taillan, mającej winnice w Bordeaux (m.in. Chateau Broustet, Chateau Citran i Chateau Gruaud Larose) - stąd bordoski styl. To widać nawet już w składzie. W roczniku 2012 (twórcy określają to lato jako idealne) jako 50 proc. Merlot, 24 proc. Cabernet Sauvignon, 13 proc. Petit Verdot, 9 proc. Cabernet Franc i 4 proc. Malbeca. Maceracja na skórkach przez 25 dni, starzenie w beczkach (60 proc. nowych, 40 proc. jednorocznych) z francuskiego dębu od 18 do 20 miesięcy! A potem półroczne układanie w butelkach.
Wychodzi pięknie skoncentrowane, ciemne wino! Pełne elegancji. Pachnące czarną porzeczką, jeżyną, z domieszką tytoniu, pieprznością, nutką wanilii... Na dnie spójnego owocowego smaku czuć pieprzność oraz zaokrągloną - ale dojmującą w finiszu - taninę, współgrającą z dobrze ułożoną kwasowością. Hugh Johnson daje tym winom 3 gwiazdki w Pocket Wine Book 2017, nie jest więc źle! Warto dodać, że cztery mają m.in. Angelus, Haut-Brion i Lafite-Rotschild.
Dla mnie jedno z win bliskich doskonałości. Troch żal, że otworzyłem, bo według producenta śmiało można trzymać do 2023 roku. No tak, ale ja wtedy będę miał... 51 lat! Wtedy w Winnych Wtorkach będziemy pisać o czymś zupełnie innym...
A tak pisali inni blogerzy:
- Czerwone czy białe: wino z Oregonu
- Enowersytet: wino z Meksyku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz